Page 207 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Arie Aksztajn (Eckstein) - Ulica Dolna.
P. 207
że aż sam wygląda jak suszone zioło. Jest chudy, krótkowzroczny i dosłownie
cuchnie czystością. Dziewczyny nazywają go panem Apteką. Nie dość, że jest
mały i chudy, to ma żółtą cerę. Na głowie sterczą mu trzy włosy w czterech
rzędach, które nieustannie przeczesuje grzebieniem przypominającym grabie
i co jakiś czas smaruje je brylantyną. Tych kilka włosków na głowie błyszczy
się jak kotu jaja, tak to ujmuje Bronka. Bronka jest jego wielką miłością. Ręce
mu się trzęsą ze starości, ale z Bronki nie rezygnuje. Odwiedza ją w każdą
niedzielę po wyjściu z kościoła ze swoją żoną Anielą. Wcześniej nazywała
się Fejga, zanim się wychrzciła. Wygląda bardzo podobnie do swojego męża.
Oboje śmierdzą walerianą, którą połykają z łyżeczkami cukru. Bronka była
kilka razy w ich domu.
– Raz jeden – opowiada – widziałam Fejgę-Anielę z mężem i naprawdę
trudno mi sobie przypomnieć, jak dokładnie wyglądała jej twarz. Pamiętam
za to ogromny, ostry nos i wzrok kłujący jak szpilka. Nie jest przyjemnie
przebywać w jej obecności.
Aby jej dokuczyć, Bronka niby nieumyślnie nazywała ją Drejkener. To jej
nazwisko rodowe, zanim przeszła na chrześcijaństwo. Teraz nazywa się pani
Słonko. Ciotka twierdzi, że są dla siebie stworzeni i że dobrze, że wyszła za
goja. Tym sposobem cierpi na świecie jeden Żyd mniej. Każdej niedzieli pan
Słonko, jak na szanującego się goja przystało, zalewa się w sztok i bije żonę.
Przez cały tydzień ona robi mu piekło, więc w niedzielę on odpłaca jej za
całotygodniowe męki. Podczas kłótni nazywa ją śmierdzącą Żydówką, a ona
jego – durnym gojem. Ciotka twierdzi, że nie mają powodu do awantur, bo
oboje mają rację. Pan Słonko jest bardzo bogaty i gotów kupić Bronkę za
każdą cenę. Tymczasem ona doi z niego pieniądze bez najmniejszego wstydu.
Za te pieniądze cały dom może żyć w luksusach przez tydzień. Pan Słonko
ma prawo przychodzić o każdej godzinie, w dzień i w nocy. Podczas zabawy
Bronka musi być gotowa na jego wizytę. Ja i pan Słonko kochamy Bronkę. Nie
sposób jej nie kochać. Jest mała, o cerze ciemnej jak Cyganka, na policzkach
ma dołeczki, a oczy lśnią, jakby na twarzy świeciły jej małe latarki. Co chwila
wybucha śmiechem. Wszystko ją śmieszy. Ciało ma obfite, duże piersi kołyszą
się przy każdym ruchu. Bronkę kocham bardziej niż wszystkie inne dziewczy-
ny. Myślę, że ona też mnie kocha. Tylko jej pozwalam się całować. Czasami
całujemy się przez kilka minut z zamkniętymi oczami, nigdy się nie dotykając.
Bronka nazywa to przygotowaniem do życia lub ćwiczeniami miłosnymi.
Kilka razy próbowała mi wetknąć język do ust, ale mi się to nie spodobało.
Bronka nazywa to francuskim pocałunkiem. Naprawdę mam szczęście, że 205