Page 201 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Arie Aksztajn (Eckstein) - Ulica Dolna.
P. 201
Pociąg chyba przejął charakter po swoich poprzednich właścicielach, od nich
nauczył się zdrady.
– Pociąg, wracaj, skurwysynu. Jak cię któregoś dnia spotkam, łeb ci deską
rozwalę.
Ale w duchu go usprawiedliwiałem. To nie jest jego ciotka. Czego ma
u niej szukać? Ucieczka Pociąga bardzo mnie zraniła, akurat kiedy go najbar-
dziej potrzebowałem. Ciekawe, jak by Pociąg z tego się wytłumaczył, gdyby
umiał mówić. Odczekałem jeszcze parę minut w nadziei, że skurwysyn wróci.
Ciotka stała cierpliwie z boku. Miała zdumioną minę, że taka więź łączy mnie
z Pociągiem. Nasza lojalność musiała być jej obca.
– Chodź, Awrumie Lajb, kupię ci dziesięć psów.
Niechby zdechła. U niej liczy się tylko kupowanie i sprzedawanie. Poszli-
śmy dalej. Ciotka sunęła przodem. Dupa jej się kołysała jak dwie bryły nóżek
w galarecie. Wszystko w niej było odpychające. Po kilku minutach zjawił się
Sztarkman z jakimiś paczkami w ręku.
– Widzisz, Awrumie Lajb, Sztarkman kupił ci nowe ubrania.
Nie odpowiedziałem. Postanowiłem robić jej we wszystkim na złość. Jeśli
zechce, żebym mówił, to właśnie będę milczał, a jeśli zechce, żebym milczał,
będę gadał bez przerwy. Cokolwiek będzie chciała, zrobię na odwrót, na
przekór, na złość i jeszcze raz na złość.
– Daj spokój, jest mu smutno – poradził jej pająk.
Nie wiem, dlaczego doszło między nimi do sprzeczki. Ale zaraz zdałem
sobie sprawę, że kłótnia miała związek z dziewczyną. Ciotka twierdziła, że
dziewczyna nie była warta nawet połowy ceny. Sztarkman ją uspokajał, mó-
wiąc, że ona wprawdzie jest chora i dużo czasu zajmie jej powrót do zdrowia,
ale mimo to inwestycja jest opłacalna.
– Co można poradzić, mężczyźni jej chcą, więc szybko spłaci zainwe-
stowane pieniądze. Powinnaś była przyklepać, kiedy zaoferowali ci połowę
ceny – doradzał.
Nie rozumiałem, co należało przyklepać i dlaczego. I nie rozumiałem, co
jest nie tak z kompletną dziewczyną. Nie spytałem ciotki, dokąd idziemy. Nie
mam ochoty z nimi iść, więc nie interesuje mnie też, dokąd idziemy. Ciotka
i pająk bez przerwy przystają i dalej się kłócą. W pewnej chwili już miałem
nadzieję, że dojdzie do bójki. To, czego ja im nie mogę zafundować, niechby
sami sobie zafundowali. Oby zatłukli się nawzajem na śmierć.
Droga była mi nieznana. Gdy szliśmy ulicą, spoglądały na nas domy
o szarych i żółtych ścianach, które wyglądały jak chore na jakąś swędzącą 199