Page 196 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Arie Aksztajn (Eckstein) - Ulica Dolna.
P. 196
ją, sprawdza i wkłada do kieszeni. Oczy Berla przybierają wyraz smutku
i rozczarowania. Napięcie między oficerem i Berlem rośnie. Berl odsuwa się
i naradza ze swoim wspólnikiem. Jestem bardzo zmęczony. Głosy oddalają
się, by rozpłynąć się w przestrzeni.
Nie wiem, ile czasu spałem. Chyba niedługo. Budzą mnie rozdrażnione
głosy. Okazuje się, że leżę na rzuconym na podłogę materacu. W sali pozostało
czterech mężczyzn, żadnego z nich nie znam. Berl siedzi na stole, obok niego
dwie puste butelki po wódce. Po jego prawej stronie siedzi dziewczyna z krót-
kimi włosami, blada, nie licząc wąskich czerwonych ust i dużych czarnych
oczu. Dziewczyna kładzie głowę na ramieniu Berla. Wydaje mi się, że płacze.
Nagle budzę się w jednej chwili, trochę zaskoczony, zdziwiony i przestraszony.
Przede mną stoi ciotka Ester. Bardzo się zmieniła. Jej twarz nie jest już gładka.
Pod brodą wiszą fałdy skóry. Wokół oczu pojawiło się mnóstwo zmarszczek.
Włosy są czarne jak sadza, prawdopodobnie ufarbowane. Na czole wije się
lok aż do brwi. Tylko oczy pozostały czujne jak dawniej. Jej twardy wzrok
bada mnie uważnie, jakbym był towarem, który przyszła zakupić. Trochę
się jej boję. Coś w środku mnie ostrzega: „Nie ufaj jej”. Teraz zauważam, że
wszyscy patrzą na nas z ciekawością, zwłaszcza Berl.
– Awrumie Lajb, nie poznajesz mnie? Jestem ciotka Ester. Chodź do mnie.
Nie ruszam z miejsca. Nagle dostrzegam, że Pociąg stoi przy mnie, gotowy
do skoku. Dziwne, że nie widziałem go wcześniej. Kiedy przyszedł? Przecież
zostawiłem go na górze. Ciotka odsuwa się na bok.
– Awrumie Lajb, zabierz ode mnie tego psa. – Głos ma zachrypnięty i suchy.
Trudno mi uciszyć psa. Pociąg przywarł do mnie jeszcze mocniej i bez
przerwy ujada ostrzegawczo.
– Pociąg, zamknij się. To jest ciotka Ester. Ona jest w porządku, uspokój się.
Pociąg kładzie się obok mnie, śledząc każdy jej ruch.
– Awrumie Lajb. Nie masz pojęcia, ile się ciebie naszukałam.
Nie wierzę w ani jedno słowo. A jednak staram się naprawić pierwsze
wrażenie.
– Zaczekam na ciebie na zewnątrz, przyjdź zaraz – szepcze do mnie.
Okazuje się, że ciotka też przybyła na dintojrę. Ma zatarg z jakimś mężczyzną
w słomkowym kapeluszu. Widzę go od tyłu. Dlaczego akurat w słomkowym
kapeluszu, zastanawiam się przez sen. Nie rozumiem, o co się kłócą. Mężczyzna
w kapeluszu twierdzi grubym głosem, że zapłacił ciotce za dziewczynę, ale
jej nie dostał. Ciotka z kolei twierdzi, że nie zapłacił ile trzeba, tylko obiecał
194 i na tym się skończyło. Ich rozprawa mnie nudzi. Ot, taka plątanina roszczeń