Page 200 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Arie Aksztajn (Eckstein) - Ulica Dolna.
P. 200

chce się płakać, mimo że jestem już dorosły. Płacz to luksus. Niektórzy ludzie
           mają kogoś, kto im ociera łzy, my nie. Tak się urodziliśmy. Jeśli będziesz wal-
           czyć, będę z tobą. W przeciwnym razie zostaniesz naprawdę sam.
             Te słowa uderzyły mnie jak ciosy pięścią. Mówi do mnie jak mężczyzna
           do mężczyzny, nie owijając niczego w bawełnę, a mnie przenika niełatwa
           świadomość, że nie mam na kim polegać, nawet na Berlu. Ufam mu, dopóki
           jest wolny. Ale jeśli wsadzą go do ciupy, zostanę sam. Nie chcę widzieć tego
           Sztarkmana. Odpycha mnie. Ma ręce dusiciela. Jest w nim wiele innych
           rzeczy, które trudno mi zrozumieć. Nie tylko mnie, ale także Pociągowi. Na
           nim mogę polegać. Jego nie da się przekupić. Kiedy ten Sztarkman chciał go
           pogłaskać, uśmiechnąć się do niego, podać z ręki kawałek kiełbasy, Pociąg
           nawet nie pozwolił mu się zbliżyć. Na tej ciotce też trudno polegać. Dintojra
           u Berla i zatarg z mężczyzną w kapeluszu o dziewczynę wzbudziły we mnie
           poważne podejrzenia. Berl wciąż do mnie mówił. Nawet nie zauważyłem,
           co powiedział. Myśli ganiały mi po głowie i zadawałem sobie pytanie, czy
           w ogóle powinienem iść do ciotki. Jeśli pójdę, mam szansę nie stracić kontaktu
           z Berlem. Boże, jak ciężko być mężczyzną w wieku dziesięciu lat.
             Berl wstał i jeszcze raz uścisnął mi dłoń. Tym razem mu uwierzyłem. Nie
           zdradzi. Ale pod warunkiem, że będzie wolny. Odwróciłem się. Ruszyłem
           w stronę ciotki. Pająk zniknął. Cieszyłem się, że go nie widzę. Pociąg, który
           zawsze był do mnie przyklejony, przystanął na chwilę, cofnął się, odwrócił
           i puścił się biegiem. Nie rozumiałem, co się stało. Zacząłem krzyczeć z całych sił:
             – Pociąg, wracaj! – Przechodnie odwracali głowy.
             – Pociągu, wróć. Przyniosę ci mnóstwo kości od Chawale.
             Ciotka próbowała mnie uspokoić.
             – Awrumie Lajb, zostaw tego psa w spokoju. Co z niego masz? To tylko
           śmierdzące bydlę.
             Szukałem oczami jakiejś deski, najchętniej rozwaliłbym jej czaszkę. Tak
           bym chciał zobaczyć, jak się rozpryskuje.
             Nieraz zauważyłem, że pies przybiera charakter osoby, z którą przebywa.
           Moim zdaniem to prawda. Widziałem kiedyś staruszkę, przechodziła codzien-
           nie obok knajpy Szmila, zawsze o tej samej godzinie. Ta kobieta nosiła na
           głowie zabawny kapelusz z piórkiem i kwiatami, jak ususzona cebula. Miała
           malutkie, wyłupiaste oczy. Za każdym razem dziwiłem się, że tak bardzo
           przypomina swojego psa. Szmil twierdził, że  można nastawiać zegarek według

           jej przechadzek w pobliżu knajpy. Zarówno kobieta, jak i pies wykonywali
    198    identyczne gesty, więc trudno było ocenić, kto kogo wyprowadza na siusianie.
   195   196   197   198   199   200   201   202   203   204   205