Page 190 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Arie Aksztajn (Eckstein) - Ulica Dolna.
P. 190

chłopca na posyłki, ale nie wyszło. Nie umiałem schylać karku. Nie potrafiłem
           bez szemrania znosić bicia i przekleństw.
             Chciałem powiedzieć Berlowi, że gdyby zwrócił się do mnie, mógłbym
           go czegoś nauczyć w tej kwestii. Metoda jest bardzo prosta. Jeśli oberwałeś
           po pysku bez uszkodzonego oka, bez wybitych dwóch zębów i bez spuchnię-
           tej połowy twarzy, to nie uważa się tego za lanie i nie warto się tym w ogóle
           przejmować. Ale jeśli oberwałeś mocniej, to znaczy połowa twarzy wygląda
           jak balon, dwa zęby poszły na straty, mam na to prostą radę. Pomyśl, że do-
           stałaś lanie od mamy, wtedy nie boli. Bo matka zawsze bije, żeby nas wycho-
           wać, wszystko dla naszego dobra. Jeśli dostałeś takiego kopniaka, że but omal
           nie wbił ci się w dupę, to przekonaj sam siebie, że kopnął cię albo goj, albo
           koń, bo żadnego z nich nie należy traktować jak coś ludzkiego. To wpraw-
           dzie boli, ale nie obraża. Moim zdaniem tego światopoglądu należy uczyć
           w szkole, aby przygotować dzieci do życia. Umyślnie mówię o szkole, bo tam
           też biją nas dla naszego dobra, dla naszej przyszłości i żebyśmy zrozumieli
           ten świat.
             Berl nie dał mi możliwości nauczenia go czegokolwiek z mojego doświad-
           czenia. Co prawda, jestem od niego znacznie młodszy, ale jeśli chodzi o bicie,
           wiek się nie liczy. Nie chciałem mu też przerywać opowieści, więc Berl ciągnął
           dalej.
             – Wyrzucali mnie ze wszystkich miejsc. Moja matka zaczęła pracować jako
           gospodyni u jakiegoś bogacza. Serce mi pękało, gdy widziałem, jak wraca do
           domu z twarzą spuchniętą od płaczu, i chociaż próbowała to ukrywać, nie dała
           rady. Między ludźmi, którzy się kochają, nie trzeba słów. Oczy mówią same. Moja
           matka była piękna i atrakcyjna. Na ulicy nazywano ją Śliczną Cypką.
             – Berlu, moja mama też ma na imię Cypka, ale nie jest śliczna.
             Ta uwaga rozśmieszyła Berla.
             – Nu, Awrumie Lajb, a więc jesteśmy rodziną. Obie matki mają na imię Cypka.
           Ale więcej mi nie przerywaj.  Pewnego dnia mama wróciła do domu w podartej su-
           kience. Miałem wtedy czternaście lat, ale nie byłem już dzieckiem, zrozumiałem,
           co się stało. Zapytałem tylko, gdzie mieszka ten sukinsyn. Matka nie chciała mi
           powiedzieć.
             – Wiesz, Berlu, ja też zastałem kiedyś moją mamę w podartej sukience, po
           tym jak pracowała u pewnego bogacza, ale wtedy jeszcze nic nie rozumiałem.
             Berl nie słyszy, co mówię o mojej matce. Zwija dłoń w wielką, umięśnioną
           pięść. Potem jego ręce kogoś duszą. Na koniec delikatnie kogoś uspokajają,
    188    zapewne jego matkę.
   185   186   187   188   189   190   191   192   193   194   195