Page 189 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Arie Aksztajn (Eckstein) - Ulica Dolna.
P. 189

ci tylko zdradzić, że kilka lat temu ukrywał się tu najlepszy fałszerz pieniędzy
             w Polsce, może najlepszy w Europie, może najlepszy na świecie. Cała policja
             go szukała. Stąd udało mu się uciec do Ameryki, gdzie został zabity. Nikt nie
             wie, kto to zrobił. Może policja, może jego wspólnicy.
                – Więc nie był rozbójnikiem? – pytam rozczarowany.
                Berl parska śmiechem, a mnie jest bardzo smutno.
                – Berlu, czy mogę wprowadzić się do pokoju fałszerza? Patrzę na niego
             błagalnymi oczami.
                – Co, źle ci tutaj?
                – Stamtąd lepiej widzę okolicę i łatwiej jest uciec.
                – Może masz rację. Dawno nie byłem w tamtym pokoju. Może kiedyś
             będę musiał tam zniknąć. Na pewno są tam tony kurzu.
                – Nie szkodzi. Wszystko posprzątam.
                Nagle przypominam sobie pytanie Berla, które za każdym razem powraca:
             Gdzie jest Godel?
                – Berlu, dlaczego za każdym razem pytasz o Godla?
                W jego oczach błysnęła iskra pogardy i nienawiści.
                – Widzisz, Awrumie Lajb, nie jesteś już dzieckiem. Należysz już do na-
             szego świata. To okrutny świat. I nie wybacza. W gruncie rzeczy wybacza
             wszystko oprócz zdrady. Wyjaśnię ci to w prostszy sposób. Załóżmy, że idziesz
             z przyjaciółmi szabrować jabłka w ogrodzie i z trudem udaje wam się uciec.
             W końcu przychodzi do ciebie policja i aresztuje cię. Okazuje się, że twój
             kumpel kablował na ciebie, żeby uzyskać jakąś korzyść. Co byś mu zrobił?
                Zaczynam rozumieć sens tej historii.
                – Godel kablował? Naprawdę kablował? Ale dlaczego?
                – Chodź, siadaj. Najwyższy czas, żebym coś ci opowiedział o sobie, zanim
             powiem o Godlu. Mój błogosławionej pamięci ojciec był, jak już ci mówiłem,
             prostym robotnikiem. Pracował w fabryce tkanin. Harował, harował przez
             wiele lat w błocie i kurzu za parę złotych. Ojciec był cichym, prostym i mil-
             czącym człowiekiem. Wszystko przyjmował jak starodawny Żyd. Wszystko
             jest w rękach nieba. Nie reagował nawet wtedy, gdy był bity, kopany i poni-
             żany. Ostatecznie wszystko jest z woli Boga. Mój ojciec nigdy się nie skarżył,
             nawet gdy zaczął kaszleć i pluć krwią. Jak po cichu żył, tak po cichu umarł.
             Zostało nas w domu troje dzieci. Moje dwie siostry zabrała bezdzietna ciotka
             Pesia. Jej mąż był bogatym człowiekiem, zamożnym kupcem. Tak rozstałem
             się z siostrami. Bardzo je kochałem. Były bardzo podobne do mojego ojca,
             ciche i miłe. Ja zostałem w domu z matką. Próbowała załatwić mi pracę jako   187
   184   185   186   187   188   189   190   191   192   193   194