Page 179 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Arie Aksztajn (Eckstein) - Ulica Dolna.
P. 179
Usiedliśmy w środku. Pociąg położył łeb na moich kolanach. Chyba pierw-
szy raz w swoim życiu dał się komuś pogłaskać. Jechaliśmy długo z opuszczo-
nym daszkiem nad głowami. Berl był niespokojny. Co chwila prosił furmana
o postój, wysiadał z dorożki, sprawdzał teren, po czym zasięgał jego rady.
Zaspany furman drapał się po głowie z zakłopotaniem. Twarz miał płaską,
a od ust do czoła rozciągała się wielka granatowa plama z mnóstwem pryszczy.
– Trza jechać przez Bałucki Rynek. Tam nawet jak nas capną, łatwiej
będzie zwiewać.
Dało się wyczuć, że Berl się waha. Podczas jazdy poinstruował mnie, co
robić, jeśli nas złapią.
– Biegnij w stronę rynku. Między konie i w ogóle między zwierzęta. Po-
staraj się dotrzeć do żydowskich furmanów. Ukryją cię. I spróbuj odnaleźć
Gedalię Wanca. On jest z naszych. Po prostu powiedz mu, że jesteś ze mną.
Odniosłem wrażenie, że jeździmy tam i z powrotem po tych samych
ulicach, prawdopodobnie dla zatarcia śladów. Możliwe, że Berl nie ufał
furmanowi. I być może mnie też. Wreszcie Berl zatrzymał furmana i coś mu
szepnął. Dorożka przystanęła. Berl zapłacił furmanowi o wiele więcej, niż
się należało, banknotem.
– Niech się udławi, byleby milczał.
Stamtąd ruszyliśmy pieszo. Berl szedł przodem. Ja i Pociąg daleko z tyłu.
Przed każdym zakrętem machał ręką, żeby zaczekać i sprawdzić, czy teren
jest wolny od policjantów. Ulice były bardzo wąskie, nie znałem ich, nie
wiedziałem nawet, w jakiej jesteśmy okolicy. Chyba weszliśmy na teren fa-
bryczny. Na dworze walały się najróżniejsze przedmioty i mnóstwo śmieci.
Powietrze wypełniały zapachy mydła, nafty i jakichś kwasów. Na koniec Berl
przystanął i szepnął:
– To tutaj. Idę przodem, ty za mną.
Był to piętrowy budynek. Parter zastawiony był drewnianymi beczkami
i skrzyniami pełnymi butelek. Dojście do schodów blokowały paczki szmat,
mnie się wydawało, że tylko po to, żeby mi uprzykrzyć życie. Od czasu do
czasu słychać było wycie ambulansów i policyjnych wozów.
– Awrumie Lajb, idź na górę, ale prędko. Możliwe, że te skurwysyny nas
szukają. Możliwe, że furman to kutas, który im donosi. Wszyscy furmani to
kutasy współpracujące z policją.
Wejście na piętro utrudniały też zardzewiałe blaszane drzwi. Nie mogliśmy
przekręcić klucza w zamku. Pociąg szedł tuż przy mnie. Widocznie bał się
nieznanych zapachów. Ostatecznie weszliśmy do ogromnej sali. Najwyraźniej 177