Page 176 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Arie Aksztajn (Eckstein) - Ulica Dolna.
P. 176

Odszedłem. Nie chciałem, żeby którykolwiek z nich zobaczył, że byłem
           świadkiem ich rozmowy. Bardzo się cieszyłem, że Chaim dostanie w pysk.
           Może mu się odechce zarozumialstwa. Nadal mu nie wybaczyłem i nie zapo-
           mniałem, że chciał zabić Pociąga. Potem wróciłem na Miejsce. Pociąg czekał
           uwiązany do skrzyni. Uwolniłem go. Ku swojemu zaskoczeniu zastałem tam
           Irkę, zbierała swoje rzeczy ze skrzyni.
             – Awrumie Lajb, co tu robisz? Przecież miałeś być koło kina.
             Opowiedziałem, co się stało, o zatargu między Chaimem i Idlem i że ten
           drugi groził, że ją też zabije. Irka usiadła na kamieniu z rozstawionymi nogami.
           Nie wiem, czy to było rozmyślne. Nie mogłem patrzeć na dół.
             – Chcesz?
             – Co?
             – Wejść we mnie?
             – Nie.
             – Czemu?
             – Bo nie chcę, żeby cię bolało.
             Irka wstała, podeszła bliżej, spojrzała na mnie niebem obramowanym
           długimi rzęsami. Spojrzenie miała inne niż zwykle.
             – Mówisz serio?
             – Tak.
             Jej oczy znalazły się dosłownie tuż przed moimi. Nigdy nie byłem tak
           blisko nieba.
             – Być może jesteś jedynym, który mnie kocha. Dla wszystkich jestem
           tylko mięsem.
             Miałem ochotę roztrzaskać jej głowę jakimś kamieniem. Nie lubię dawać
           się przyłapać w chwili słabości. Na pewno się ze mnie naśmiewa. A jednak
           chciałem, aby te słowa były prawdziwe.
             – Awrumie Lajb, odchodzę. Nie mam najmniejszej chęci być tutaj pod-
           czas rozróby. Niech sobie łby porozbijają. Frajer na mnie czeka. Jest bogaty,
           będzie z czego doić.
             – Co, nie zobaczymy się więcej?
             – Kiedy porzucę frajera, będę pracować tak jak mama w międzynarodowych
           pociągach. Kino nie jest dla mnie. Być może, jeśli pewnego dnia staniesz się
           bogaty i będziesz jeździć takim pociągiem, ciebie też okradnę. Kiedy zjawi
           się Herman albo Chaim, powiedz, że mnie nie widziałeś.
             Irka odwróciła się i ruszyła przed siebie. Coś mnie dusiło za gardło. W pew-
     174   nym momencie podniosłem z ziemi kamień, rzuciłem za nią, krzycząc głośno:
   171   172   173   174   175   176   177   178   179   180   181