Page 170 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Arie Aksztajn (Eckstein) - Ulica Dolna.
P. 170
W nocy miałem dziwaczny sen. Motyl z głowy Irki odfrunął. Śledziłem jego
lot. Niekiedy był bardzo, bardzo blisko, tak że mógłbym go dotknąć. Ale
kiedy już prawie miałem go w ręku, wznosił się, zataczając kręgi i startował
nade mną. Nagle motyl zaczął wydawać dźwięki podobne do szumu płynącej
wody i dźwięków, które dolatywały ze skrzyni, gdy wszedł do niej Chaim.
Schyliłem się, by usłyszeć, skąd dobiega hałas. W tym momencie motyl rzucił
się na mnie i zaczął mnie dusić. Próbowałem się uwolnić. On jeszcze mocniej
zacisnął się na mojej szyi. Brakowało mi powietrza do oddychania. Wstążka
skręcała się wokół mnie i owijała mnie całego, od stóp do głów. Żałowałem,
że nie mam w ręku noża.
Znowu Pociąg uratował mnie swoimi kłami. Obudziłem się zlany potem.
Dużo czasu zajęło mi dojście do siebie. Koło mnie leżał Pociąg, nade mną
stali Irka, Herman i Chaim.
– Odsuń tę bestię na bok.
– Jeśli dotkniesz psa, każę mu cię zabić.
Pociąg wstał gotowy do skoku.
– Dobra, dobra, uspokój go. Przyszliśmy zabrać cię ze sobą.
Irka spojrzała na mnie. Dziś była jeszcze piękniejsza. Oczy miała więk-
sze. Wydaje mi się, że po prostu ukradła kawałeczek nieba i obramowała go
długimi rzęsami – i stąd wzięły się jej oczy. Spomiędzy dwóch malinowych
kresek zęby wyglądały jak sznur pereł.
Uwiązałem Pociąga do skrzyni i dołączyłem do nich. Herman, Chaim
i Irka ruszyli przodem, Józek i ja za nimi. Po drodze dowiedziałem się, że
Józek mówi trochę w jidysz, bo wychował się na podwórzu, gdzie były same
żydowskie dzieci.
– Uważaj na Irkę, to suka – szepnął do mnie Józek.
Kiedy mówił, w ogóle na mnie nie patrzył. Głowę pochylał do przodu,
ruchy miał powolne, głos cichy.
– To suka, nie wie, czym jest miłość. Czym jest lojalność. Sprzeda cię za
jeden grosz. Tak samo Herman. Pięknie gada, ale w środku ma bryłę lodu.
Chaim jest brutalny. Nie zna czegoś takiego jak litość. Bez namysłu wbije ci nóż.
Miałem wrażenie, że Józek mówi do siebie.
– Więc czemu jesteś z nimi?
– Mamy rachunki do wyrównania. Nie odejdę, dopóki ich nie spłacę.
Policja dorwała mnie już trzy razy. Jak mnie znów capną, skończy się wię-
zieniem. Wiesz co, chcę, żeby mnie złapali. Jestem zmęczony. Ale najpierw
168 zamknę rachunki z nimi.