Page 166 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Arie Aksztajn (Eckstein) - Ulica Dolna.
P. 166

objaśniałem charakter Miejsca, Herman ani razu mi nie przerwał. Ja na jego
           miejscu już bym tysiąc razy o coś zapytał, wpadł mu w słowo i nie wysłuchał
           do końca. Jego cierpliwość naprawdę wprawiała mnie w zakłopotanie.
             – Więc ty też wierzysz, że martwe rzeczy ożywają dokładnie o dwunastej
           w nocy?
             Byłem z siebie bardzo dumny, że zdołałem wypowiedzieć się tak spo-
           kojnie jak Herman. Bałem się, że mnie wyśmieje i że wyjdę w jego oczach
           na głupka.
             – Tak, wierzę. Moja matka też mi opowiadała o takich zjawiskach. Kiedy
           dorosnę, postaram się je zbadać. To są poważne sprawy.
             Każde słowo, które wypowiada Herman, jest rzeczowe i dobrze przemyśla-
           ne. Staram się zapamiętywać takie wyrażenia jak „zjawisko”, „zbadać”, „po-
           ważne sprawy” i używać ich w razie potrzeby. Potem zdumiałem się, widząc,
           jak je nożem i widelcem, z chusteczką pod brodą, i przeżuwa z zamkniętymi
           ustami… Jego grzeczne zachowanie strasznie mnie intrygowało, musiałem się
           czegoś o tym dowiedzieć.
             – Powiedz mi, dlaczego złodziej musi jeść nożem i widelcem?
             – Uprzejma i dobrze ubrana osoba ma łatwiej. Nikt nie podejrzewa ta-
           kiego człowieka o bycie kieszonkowcem. Niedługo zobaczysz moją siostrę
           Irkę i wtedy przekonasz się, co znaczą maniery. Wygląda jak anioł. Nigdy nie
           będzie podejrzana. Jeśli zechcesz, ona cię nauczy.
             Przysięgam wam, że gotów byłem zrobić wszystko, byleby być taki jak on.
           Gdyby kazał mi chodzić na czworakach z krawatem na szyi, też bym to zrobił.
           Każde wypowiedziane przez niego słowo dźwięczało głośno w moim sercu.
             – Gdzie są twoi rodzice i co robią?
             – Mój ojciec jest w więzieniu, a mama pracuje w pociągach.
             – Sprzedaje bilety?
             – Och, nie. Jest kieszonkowcem w pociągach międzynarodowych, takich,
           którymi podróżują sami bogacze. Dawno jej nie widzieliśmy. Nasi rodzice nie
           są właściwie naszymi rodzicami. Są bratem i siostrą. Tak samo jak ja i Irka,
           ona jest moją siostrą, a ja ją posuwam. Dziś wieczorem ją przyprowadzę, ją
           i jeszcze jednego Żyda takiego jak ty, on też ją posuwa. Moja siostra Irka pie-
           przy się też z oficerem policji Bolesławem, więc jeśli on się dowie, że tu jeste-
           śmy, nikt nas nie będzie nękał. Kiedy byliśmy wolni, przed poprawczakiem,
           współpracowaliśmy z nim, dzieląc się zyskiem po połowie. Zamierzamy dalej
           z nim pracować. A tobie już staje? – zapytał grzecznie Herman, jakby to było
    164    najbardziej naturalne pytanie na świecie.
   161   162   163   164   165   166   167   168   169   170   171