Page 164 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Arie Aksztajn (Eckstein) - Ulica Dolna.
P. 164
Jego też Pociąg przegonił. Ale trafiały się dziwaczne typy, z którymi
Pociąg od razu się zaprzyjaźniał. Taki był Herman. Pewnego dnia wróciłem
z targu z garnkiem zupy i nie w humorze. Może przez chłodny wiatr, który
przypomniał mi, że przed nadejściem zimy trzeba poszukać innego lokum.
Według opowieści lokatorów Miejsca, nikt tu nie zostaje na zimę. Wszyscy
szukają sobie kryjówki. Żydzi w synagogach i instytucjach dobroczynnych,
chrześcijanie w kościołach. Nagle zaczęło padać. Pognałem do skrzyni, żeby
ukryć się przed deszczem. I wtedy się zorientowałem, że skrzynia jest zakryta
deskami, a wejście do niej zamyka kolorowa zasłonka. I co najdziwniej-
sze, Pociąg leżał przed wejściem, merdając ogonem. Bałem się wejść. Może
któryś z wariatów zajął moje miejsce. Może prorok czyha na mnie z nożem
w ręku. Od razu rozejrzałem się za jakimś kamieniem lub sztachetą, żeby się
obronić. Ukryłem się za kopcem kamieni i rzuciłem kamykiem w otwór.
Po kilku sekundach ze skrzyni wynurzył się chłopiec. Stanąłem przed nim.
Chłopak był elegancko ubrany. Buty lśniące. Włosy zaczesane, jakby właśnie
wyszedł z salonu fryzjerskiego. Miał jasną twarz, oczy duże i brązowe, rysy
bardzo delikatne, jak u kobiety. Był takim przeciwieństwem wszystkich ludzi
z Miejsca, że po prostu nie wiedziałem, jak zareagować. Wydawało mi się, że
uciekł z jakiejś bajki. Może to jakiś książę, może zgubił się w drodze i znalazł
tu schronienie.
– Nazywam się Herman – przedstawił się po polsku.
Nie pamiętam ani jednego przypadku, żeby tak ubrany chłopak chciał
przebywać w moim towarzystwie. Przeprosiłem i powiedziałem, że nie ro-
zumiem polskiego.
– Jakim mówisz językiem?
– Jidysz.
– Nu, pięknie. A więc się dogadamy. Ja znam niemiecki. Jeśli zająłem ci
miejsce, przepraszam. Gotów jestem przenieść się gdzie indziej.
– Nie, nie, w porządku. Zostań tutaj.
Herman uśmiechnął się. Jego twarz przypominała reklamę konfitur, taka
była delikatna i miła.
– Więc wejdź. Dopóki nie znajdziemy innego miejsca, będziemy tu razem.
Weszliśmy obaj do skrzyni. Nie poznałem swojego lokum. Byłem w szoku.
Na podłodze Herman ułożył deski. Kąty przyozdobił gałęziami. Na suficie
rozwiesił kolorową tkaninę.
Jeszcze kilka razy przeprosił za wtargnięcie. Potem zaczął mi opowiadać, że
162 on i trójka innych dzieciaków uciekli z zakładu dla młodocianych przestępców,