Page 158 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Arie Aksztajn (Eckstein) - Ulica Dolna.
P. 158

ulicy, wypinając piersi i aż za bardzo kręcąc tyłkami, Bella pozostała płaska,
           z ciałem dziewczynki. Tylko jej wielkie oczy patrzyły na świat bez wyrzutu,
           pogodzone z sytuacją. Kiedy stała w kącie ze spuszczonymi oczami, miałem
           wrażenie, że zgasło w niej światło, bo nie miała nic prócz oczu. Parę razy
           próbowałem do niej podejść, powiedzieć coś miłego. W odpowiedzi zawsze
           spuszczała głowę i jeszcze bardziej kuliła się w sobie. Czasami stawałem przed
           nią, patrzyłem na nią, czekając na jakiś znak bliskości. Moje zachowanie
           wprawiało ją w zakłopotanie.
             – Awrumie Lajb, nie patrz na mnie, bo się wstydzę – błagała, biorąc nogi
           za pas.
             Minęło wiele miesięcy. Mieszkałem już w tym zabitym deskami zakątku,
           ukrywając się w skrzyni. Pewnej nocy obudziłem się spanikowany, poczu-
           łem, że ktoś na mnie patrzy. Ale zaraz się uspokoiłem, nie było to groźne
           spojrzenie. Było to spojrzenie błagalne, proszące o pomoc. Trochę czasu
           zajęło mi odkrycie źródła spojrzenia. Nagle za skrzynią zobaczyłem oczy
           Belli. Niewiele się zmieniła, ciało nieco się zaokrągliło pod bluzką, a także
           trochę w biodrach.
             – Bello, co tutaj robisz? – zapytałem z przejęciem.
             Byliśmy sami. W pobliżu ani żywej duszy. Chciałem ją przytulić, ale
           przypomniałem sobie jej lęki, więc nie chciałem jej wystraszyć.
             – Awrumie, boję się ojca, dlatego uciekłam. Bez przerwy się złości i bije,
           nie mogłam tego dłużej znieść.
             Nie wiedziałem, co powiedzieć, ale czułem, że strasznie chcę być blisko
           niej, trzymać jej chudziutkie ręce i zatopić się w wielkich oczach.
             – Jesteś głodna? – spytałem.
             Wyglądała jak piękny, delikatny motyl. Skinięciem ręki zaprosiłem, by
           usiadła koło mnie. Bella wahała się przez parę sekund, w końcu usiadła blisko,
           oparła głowę na moim ramieniu i uspokoiła się.
             – Awrumie Lajb, jestem bardzo zmęczona.
             – Jesteś głodna?
             – Strasznie. Od kilku dni nie byłam w domu.
             Na szczęście zostało mi dużo jedzenia z wczoraj. Paru mężczyzn mi zosta-
           wiło, razem z kilkoma butelkami wódki. Siedzieli i jedli, a w połowie posiłku
           przegonił ich warkot policyjnego wozu. Bella jadła bardzo łapczywie. Widać
           była strasznie głodna.
             – Bello, spójrz na mnie.
    156      Jej oczy skupiły się na mnie. Nagle zobaczyłem w nich siebie ze skrzyniami
   153   154   155   156   157   158   159   160   161   162   163