Page 153 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Arie Aksztajn (Eckstein) - Ulica Dolna.
P. 153

– Nie wiem, ulotniła się po drodze. – Potem dodał cicho: – Złapała frajera,
             bogatego wdowca. Udaje dziewicę. Niech będzie zdrowa.
                Kilka minut później przybył jego przyjaciel.
                – Poznaj Lejbke – przedstawił go. – To nie tylko przyjaciel, to mój brat.
                Lejbke był jego całkowitym przeciwieństwem. Chudy, mały i wystraszo-
             ny. Obaj natychmiast zajęli miejsce Mojszego i Motla. Lejbke wyglądał na
             bardzo zaniedbanego. Ubranie dosłownie lśniło mu od brudu, jakby właśnie
             wyciągnął je ze śmietnika.
                – To najlepszy kieszonkowiec na ulicy Dolnej – szepnął do mnie Mojsze-

             le. – Od dziś niczego nam  nie zabraknie, bo ma serce miękkie jak masło. Na
             razie się ukrywa.
                Z Lejbke od razu nawiązałem kontakt ze względu na jego umiejętność
             opowiadania. Nie wierzę w ani jedno słowo, ale cudownie się go słucha. Jego
             historie bardzo się różnią od opowieści reb Icchoka. W świecie reb Icchoka
             byli sprawiedliwi oraz porządni prości ludzie, którzy na koniec zawsze otrzy-
             mywali nagrodę. Zawsze zdarzał się jakiś cud, zawsze dobro wygrywało. Bez
             wątpienia były to ciekawe historie, tylko że oderwane od rzeczywistości, bo
             o losach ludzi decydowały siły w niebie. Był w nich morał, pocieszenie i na-
             dzieja. Bohaterowie Lejbke byli inni. Żyli wśród nas. Takich ludzi spotyka się
             na co dzień. Żyli bez nadziei, dźwigali swoje ciężary z rezygnacją. Niektórzy
             siedzą w więzieniu, inni w sierocińcu. Jego bohaterowie mówili moim języ-
             kiem, jedli tak jak ja, ukrywali się tak jak ja przed policją. Miałem wrażenie, że
             mówi o mnie. Potrafili ukraść i obrabować, a także zabić w razie zagrożenia,
             krótko mówiąc, umieli przetrwać.
                Podbił moje serce, kiedy opowiedział, jak oskubał gliniarza. We wszystkim,
             co się tyczy okradania, był prawdziwym znawcą. Opowiadając, wczuwał się
             w każdego bohatera. Teraz jest kieszonkowcem, rozgląda się na prawo i lewo,
             spaceruje sobie, nie spuszczając z oczu czyjejś torebki czy kieszeni, ale pod-
             śpiewuje sobie przy tym, jakby otoczenie wcale go nie interesowało.
                – Najważniejsze to udawać żałosnego głupka, cały czas się uśmiechać.
                W trakcie opowieści Lejbke uśmiecha się i stroi głupkowate miny. Potem
             odgrywa damulkę, która nagle odkrywa, że   zginęła jej portmonetka. Na-
             prawdę się w nią wczuwa. Krzyczy jak ona, płacze, ale także jej współczuje.
             Opowiada o lojalności wobec szajki w trudnych okolicznościach, o śledz-
             twach, o pobiciach. I co ciekawe, nie nienawidzi gliniarzy. Są częścią gry.
             Wszystko wylewa się z niego potoczyście. Każda, nawet najprostsza rzecz
             zamienia się we wspaniałą historię. Siedziałem dosłownie zahipnotyzowany     151
   148   149   150   151   152   153   154   155   156   157   158