Page 14 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Arie Aksztajn (Eckstein) - Ulica Dolna.
P. 14

z nimi żony niosące stołki, a z nimi dokazujące dzieci. Cały czas słychać
           nerwowe nawoływania:
             – Gdzie jesteś, Jankele? Niech cię cholera weźmie, szajgecu  jeden!
                                                                6
             – Mirele, nie zgub się, trzymaj się mojej spódnicy.
             Stopniowo jednak głosy milkną. Reb Icchok wychodzi na podwórze,
           a tłum za nim. Na wysokiej skrzyni na odpadki ustawiają krzesło, na którym
           zasiądzie opowiadacz. Dowidl nie wyszedł z nami. Podejrzewam, że zwiał,
           żeby popatrzeć na sklep ojca. Na pewno stoi przed zamkniętymi drzwiami
           i się gapi, a oczami wyobraźni widzi, jak jego ojciec drzemie z założonymi
           rękami. Siedzę wysoko na skrzyni, co bardziej oddaleni ludzie zamieniają się
           w cienie. Bliżej usadowiły się kobiety z dziećmi na rękach, a przy płocie po
           prawej stoją dziewczęta w szerokich spódnicach, wyglądające jak stado ptaków.
           W pierwszym rzędzie siedzą staruszkowie, podpierając się kijami, spomiędzy
           długich bród i futrzanych czapek sterczą im długachne nosy, jasne jak bryły
           ciasta. Nawet chmury nadciągają, żeby posłuchać reb Icchoka. Schodzą z nieba
           na podwórze, niemal dotykając ludzkich głów.
             Nagle rozchodzi się wieść, podawana z ust do ust, że w tłumie znajduje się
           Gecel Pająk, bohater dnia. Wszyscy z zachwytem odwracają głowy w stronę
           bramy. Razem z nim ciągnie cały personel knajpy A-Mechaje . Chłopcy i mło-
                                                              7
           dzi mężczyźni witają go oklaskami. Ktoś szeptem opowiada reb Icchokowi
           o nim i o jego męstwie. Reb Icchok Giter, przypominający stracha na wróble
           handlarz suknem, uspokaja publiczność.
             – Zapraszamy reb Gecla Pająka na skrzynię! – woła reb Icchok.
             Ktoś stawia na skrzyni kolejne krzesło. Gecel Pająk wspina się powoli przy
           zachętach tłumu. Odsuwa krzesło na bok, woli stać. Reb Icchok ściska mu
           dłoń z wyraźnie okazywaną życzliwością.
             – Szanowni państwo, czym i kim jestem ze swoimi opowieściami w porów-
           naniu z naszym bohaterem – zaczyna skromnie reb Icchok. – Oto i on, mówi
           niewiele, ale za to umie się bić, potrafi przyłożyć, jeśli jakiś Żyd potrzebuje
           pomocy. No, bądź tak dobry i opowiedz, jak to było.
             Małomówny Gecel spogląda niepewnie na właściciela knajpy, Awruma
           Czompa. Reb Czomp daje mu znak, by zaczynał. Publiczność milknie.
             Gecel nosi biały kaszkiet, jak lekarz. Pod nim, tuż nad brwiami, czarne



           6    Szajgec (jid.) – nieżydowski chłopiec, także: łobuz, hultaj.
     12    7    A-mechaje (jid.) – sielanka, uciecha, rozkosz.
   9   10   11   12   13   14   15   16   17   18   19