Page 137 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Arie Aksztajn (Eckstein) - Ulica Dolna.
P. 137
o niej zapomnieli, ot tak, po prostu była, ale jej nie ma. Miała starszą siostrę,
która też wyglądała jak wszyscy w tej rodzinie, ale ona nigdy nie grała z nami,
zawsze stała z boku, pilnując siostry. Bardzo się ucieszyłem, że znów ją widzę.
Chciałem do niej podejść, ale Chawale mi nie pozwoliła. Szepnęła do niej
coś ze złością. Riwkale pokręciła głową na znak odmowy. Szmil Grib stracił
cierpliwość, zbliżył się do niej, wyciągnął rękę i brutalnie przyciągnął do
siebie. Riwkale jeszcze przez chwilę stawiała opór. W oczach Szmila widać
było jawną groźbę. Nie wiem, co jej powiedział. Poddała się. Zwiesiła głowę
na piersi poniżona i zrezygnowana.
– Idź prędko do kuchni. – Szmil podniósł głos. – Z gliniarzami. W kuch-
ni nikogo nie ma. Łóżko jest naszykowane. I otwórz im swoją sikawkę albo
sama wiesz…
Szmil nie dokończył zdania. Widocznie nie trzeba było. Riwkale już zro-
zumiała. W tym przedstawieniu było coś groźnego. Zwierzęcego. Raptem
znów stanęła przede mną Riwkale taka jak kiedyś, chudziutka i wystraszona
i znów było mi jej żal jak dawniej. Chciałem powiedzieć Szmilowi, że ją znam,
że graliśmy w klasy i że to nie jest żadna sikawka, tylko Riwkale, ale bałem się
podejść. Oprócz tego Maks też się wtrącił z krótkim rozkazem:
– Nu, idź im rozłożyć nogi.
Riwkale pokornie skierowała się do kuchni, za nią dwaj policjanci, po
czym zamknięto za nimi drzwi.
Czułem wstyd i bezradność. Popatrzyłem na Maksa ze zdziwieniem
i z wyrzutem. Chciałem mu powiedzieć, na przykład: „Gdybyś ty był na jej
miejscu, jak byś się czuł?”. Najwyraźniej Maks zrozumiał to pytanie.
– Awrumie Lajb, jej dziura nie jest z mydła, nie wymydli się.
Z kuchni dobiegły odgłosy skrzypiącego łóżka i ciężkiego stękania.
– Nie użalaj się nad nią, Awrumie Lajb, po to się urodziły.
Nie mogłem wyjść z knajpy. Z środka słychać było rechot policjantów.
Kiedy drzwi do kuchni się otworzyły, weszli tam Maks i Szmil Grib. Po ich
wyjściu w rękach policjantów znalazł się koszyk z butelkami i jeszcze jakimiś
rzeczami owiniętymi w papier. Maks uścisnął im ręce i odprowadził do drzwi.
Zaczekałem, żeby zobaczyć się z Riwkale. Po paru minutach ona też wyszła,
blada, ze śladami ukąszeń na wargach. Jakaś kobieta popychała ją brutalnie.
Zdziwiłem się, co to za kobieta i czemu jej wcześniej nie widziałem. Poszedłem
za nimi. Na dworze kobieta nakrzyczała na nią.
– Jak ci każą iść z gliniarzami, to masz iść. U mnie nie ma żadnych wykrętów.
Zdążyłem jeszcze zobaczyć łapy tej baby na twarzy Riwkale i usłyszeć 135