Page 113 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Arie Aksztajn (Eckstein) - Ulica Dolna.
P. 113
– Awrumie Lajb, schowaj się za mną, żeby Chawale cię nie zobaczyła.
Ręka Frojke chwyta ołówek, wędruje pospiesznie po kartce papieru.
Wewnątrz jego ołówka ukrywają się goście, którzy właśnie weszli do knajpy.
Oto na papierze zjawia się Chawale z wielkim garem w rękach. Włosy opadają
jej na twarz. Z garnka unosi się para. Na jej grubym nosie lśnią krople potu.
Wygląda naprawdę jak żywa, tak bardzo, że mam ochotę przed nią uciec, żeby
mnie nie znalazła. Oto Szmil Grib wylewa się z ołówka, owinięty kusym far-
tuchem odsłaniającym krótkie nogi. W ręku trzyma ogromny nóż i wtyka go
w ciasto. Łysina mu świeci jak lampa naftowa. Nie tylko ludzie ukrywają się
w ołówku, lecz także bar pełen butelek, beczka piwa, wielkie kufle zawieszone
na ścianie. Mam ochotę krzyczeć z podniecenia. Jakim cudem na takiej małej
kartce jest miejsce na tyle rzeczy? Oto w progu stoją dwie postacie, kobieta
i mężczyzna. Kobieta nosi kapelusz wielki jak patelnia, na nim kwiaty. Ma
ogromny biust, a między dwiema jej górami kwitnie sobie kwiat. Za szyję
dusi ją zwinięty lisi ogon z otwartym pyskiem, w którym sterczą małe, ostre
ząbki. Obok niej narysowany jest mężczyzna, widzę go tu w knajpie pierwszy
raz. Ubrany jest w czarny, odprasowany garnitur, z kamizelki pobłyskuje
kieszonkowy zegarek. Nie spuszczam ołówka z oka. Taki mały ołóweczek,
a tak wiele rzeczy się w nim ukryło. Nie jestem już pewien, czy będę chciał
zostać pisarzem. Może lepiej zostać malarzem. Jakie to szczęście rysować po-
stacie w ruchu. Może Frojke jest czarodziejem? Potrafi kopiować ludzi. Mam
chęć go spytać, na przykład, czy potrafi przywrócić do życia ludzi, których
już nie ma. To znaczy, żeby byli żywi tak, jak ich pamiętam. Z jaką radością
narysowałbym Esterkę, Szmelke, Szymszona Bekla, żeby ich nie zapomnieć.
I natychmiast lęgnie mi się w głowie myśl, taki pomysł, że w książce, którą
pewnego dnia napiszę, zbiorę też narysowane postacie, żeby na czytelnikach
zrobić większe wrażenie. Napisane słowa wydają mi się raptem martwe w po-
równaniu z rysunkami, nic niemówiące. Zamiast opisywać na całą stronę
jakiegoś człowieka, możecie to samo zrobić na małym rysuneczku. Będę
musiał mocno się zastanowić, kim lepiej zostać.
Plotka mówi, że żona opuściła Frojke i uciekła z gojem. Inna plotka mówi,
że sam ją wygonił, bo przeszkadzała mu rysować. Niekiedy Frojke wybucha
śmiechem podczas rysowania na widok którejś ze swoich postaci. Czasami
dyskutuje z rysowaną postacią, widocznie z taką, która obraziła się na widok
swojego portretu. Raz widziałem nawet, jak Frojke podarł zarysowany już
papier, zgniótł go w kulkę, rzucił pod stół i krzyknął:
– Skurwysynu, myślisz, że mi się wyślizgniesz, ale w końcu cię uchwycę. 111