Page 111 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Arie Aksztajn (Eckstein) - Ulica Dolna.
P. 111
– Zaklepane. Chodź, załatwimy wóz, przejedziemy się po wszystkich
bogaczach i sklepach, nawet po targu między straganami, i niech każdy da,
ile może.
– A jeśli ktoś nie będzie chciał dać?
– To wtedy, nawet gdyby zechciał, nie będzie mógł. Najzwyczajniej w świe-
cie połamiemy mu ręce i nogi.
Słyszysz, pisarzu? Przysięgam, że tym razem nie kłamię. Byłem tego świad-
kiem i słyszałem słowo w słowo. Podszedłem wtedy do Ślepego Maksa, choć
trochę się bałem, i spytałem, czy mogę pójść z nimi. Maks łypnął na mnie
rozbawiony swoim jednym okiem.
– A właściwie co zamierzasz tam robić?
– Chcę zobaczyć, jak łamiesz ręce i nogi bogaczom i kupcom, którzy
odmówią dawania.
Maks parsknął śmiechem.
– Nu, Berlu, będziemy musieli tego gówniarza zabrać ze sobą.
Berl patrzy na mnie, a ja na Berla. Widocznie miałem takie spojrzenie
w oczach, że się zgodził.
Następnego dnia chodziliśmy od sklepu do sklepu, a wóz czekał na nas
na dworze. Pierwszy wchodził Maks, ostatni Berl, ja między nimi. Pamiętam
tylko dwóch kupców, którzy odmówili datku. Jeden to Nachum Ajzen, drugi
to Lejzer Kohen. I obydwu Maks klarował rzecz takimi oto słowami:
– Posłuchaj, mendo, pijawko, całe życie wysysałeś krew z biedaków, a teraz
my possiemy twoją. Zdemolujemy ci umeblowanie w środku i wpędzimy
w takie kłopoty, że każdy ci powie „wesołego Purim” zamiast „dzień dobry”.
A Berl Szleper trzymając w ręku żelazny pręt, podchodził do kupca i pytał
jak najuprzejmiej:
– Maks, zrobić mu jajecznicę z tej tłustej mordy?
W obu przypadkach okazało się to nadzwyczaj przekonujące, bo dwa
kleszcze dały, a raczej zabraliśmy im siłą, worek mąki na macę, dziesięć bute-
lek wina i sto jaj. Po dwóch dniach zebraliśmy wystarczająco dużo towaru,
by każdy Żyd z dużą rodziną i mizernym zarobkiem dostał jedzenie na całe
święto Pesach .
38
– Nu i co na to powiesz, pisarzu, co masz do powiedzenia na temat mojej
historii o Ślepym Maksie?
38 Pesach trwa osiem dni. 109