Page 112 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Arie Aksztajn (Eckstein) - Ulica Dolna.
P. 112

– Widzisz, Awrumie Lajb, historia jest ładna, ale ja piszę o innych rzeczach.
           Piszę o księżniczkach, o aniołach.
             Pisarz strasznie mnie rozczarował. Mało go nie oplułem, ze wzgardy
           chciałem go poczęstować kopniakiem.
             – Skoro nie chcesz pisać o Ślepym Maksie, naprawdę zasługujesz na to,
           by żyć tak, jak żyjesz.
             A do siebie powiedziałem: „Posłuchaj, Awrumie Lajb, nie masz wyboru,
           to będzie twoje zadanie”. I przyrzekłem sobie, że nie zapomnę ani jednego
           słowa i żadnego zdarzenia, dopóki nie nauczę się czytać i pisać.
             Chawale jednak, zamiast docenić czekającą mnie misję, wygraża mokrą
           ścierką.
             – Awrumie Lajb, wszyscy pracują i wysilają się, wszyscy starają się pomóc
           w przygotowaniu przyjęcia, tylko ty śpisz z otwartymi oczami. Rusz się
           i powycieraj stoły.
             Nie gniewam się na nią. W sumie ona tego nie rozumie, ale kiedy napiszę
           książkę o Maksie, napiszę też o niej, i napiszę, że jest głupia i nic nie rozumie.
             Knajpa zaczęła się zapełniać. Z daleka dostrzegłem Frojke Elegancika. Jest
           jeszcze inny Frojke, ale nazywają go Hans i jest zaniedbany i pomięty, jakby
           go krowa wyrzygała. Frojke Elegancik zajmuje swoje stałe miejsce w kącie
           niedaleko kuchni. Zawsze ma przy sobie parę kartek oraz kilka piór w kieszeni,
           i wszystko ma kolorowe. Pod tym względem jest rzeczywiście wyjątkowy. Na
           głowie płonie mu czerwony kapelusz w czarne paski. Płaszcz też jest w kolo-
           rze czerwonym. Na tle białej koszuli widać czarną muszkę pod brodą, która
           jakby w każdej chwili zamierzała odfrunąć. U Frojke Elegancika – niektórzy
           mówią na niego Frojke Malarz – zdobyłem szczególne poważanie. Tylko mnie
           pozwala stać blisko siebie w trakcie rysowania.
             – Są tacy ludzie – mówi – że sama ich obecność, ich spojrzenia paraliżują
           mi ołówek. Tobie, Awrumie Lajb, pozwalam, bo jesteś ciągle dzieckiem,
           jeszcze niezepsutym. Twoje spojrzenie jest wciąż pełne ciekawości, co mnie
           zachęca, a także przypomina mi siebie samego.
             Frojke posyłał mnie od czasu do czasu, żebym mu przyniósł kieliszek
           wódki, i w odróżnieniu od innych pijaków nie lubił jej zakąszać cebulą.
           Twierdził, że cebula zasmradza świat. Lubiłem go z powodu jego niezwykłego
           światopoglądu.
             – Awrumie Lajb – błagał – uciekaj od każdej roboty, praca to kara, którą
           Bóg zesłał na człowieka, bo nie potrafił cieszyć się rajem.
    110      Byłem doprawdy żarliwym zwolennikiem tego poglądu.
   107   108   109   110   111   112   113   114   115   116   117