Page 89 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb „Między miasteczkiem i Łodzią. Opowieść o miłości”.
P. 89
otuliła oboje swoimi ciepłymi ramionami. Wówczas ciemność stała się niczym
szabas – święta.
Jankew mówił wówczas do dziewczyny: „Moja zazdrość i moje wielkie pożą-
danie ciebie są tak naprawdę pragnieniem poznania tajemnicy, którą Rebojne
szel Ojlem ukrył przed nami – w nas samych”.
5
Abraszka tak długo męczył Jankewa, aż ten poddał się i pojechał z nim do Joela
Kowala.
Joel zdawał się na nich czekać i – podobnie jak kiedyś – pozdrowił ich rado-
snym zawołaniem:
– Co słychać, brodiagi? Znowuście wpadli do rowu?
Ale nie wdał się w pogawędkę jak za pierwszym razem. Uwijał się w kuźni
przy kowadle, pozwolił Abraszce pobawić się stosem odpadków, zamienił parę
słów z Jankewem i dopiero przy pożegnaniu podniósł małego, posadził na Susim
i zawołał:
– To po co właściwie przybyliście, brodiagi?
Rozbawiony Abraszka pokręcił głową:
– Chcieliśmy przyjść, to i przyszliśmy.
– Nieustannie mnie męczył – dodał Jankew. – Tak go tu ciągnie od pierwszej
wizyty.
– A ciebie? – Joel skierował na Jankewa spojrzenie oczu tak głębokich i tak
gorąco czarnych, że chłopakowi wydało się, iż tonie w ich ogniu. – Ty się boisz, co?
Jankew opanował się.
– Bałem się, ale przecież przyszliśmy.
Joel położył czarną dłoń na jego ramieniu, poklepał go i pomógł wsiąść na
Susiego.
– Nie przejmuj się. To „ale przecież” jest najważniejsze – rzekł, lekko popchnął
konia i odwrócił się.
Od tego dnia Jankew i Abraszka każdej niedzieli jeździli konno do Joela, a wy-
prawom tym towarzyszyło pewne napięcie – nie tylko dlatego, że oszukiwali reb
Fajwla, który tak surowo zapowiedział, aby nie ważyli się wracać kiedykolwiek do
kowala. Drżenie serca brało się również stąd, że zawsze czegoś się spodziewali
po drodze, czegoś wypatrywali w samej kuźni, czegoś oczekiwali od obecności
czarnej, tajemniczej postaci Joela.
I to uczucie, to napięcie mieszało się z uczuciem przyjemności i nieograniczoną
wolnością. W drodze do kuźni wyostrzone zmysły czuwały. Jankew i Abraszka
wchłaniali oczyma krajobraz, który rozpościerał się po obu stronach drogi, i wy-
dawało się im, że każda komórka ich ciał również posiada parę chciwych oczu,
chciwych ust, które połykały każdą barwę, każdą drobinę światła – wprost do
wnętrza duszy. A dusze swoje czuli niemal fizycznie, jakby były ciałem. 89