Page 84 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb „Między miasteczkiem i Łodzią. Opowieść o miłości”.
P. 84
Po drugiej stronie płotu bosi parobcy i wiejskie dziewczyny grabili skoszone
siano. Sierpy zaczepione o paski błyszczały srebrzyście z daleka. Zapach siana
dodatkowo wzmagał ból serca.
4
Reb Fajwel i Cyrele po długiej i ostrej kłótni postanowili odłożyć wyjazd dzieci
o kolejne pół roku. Reb Fajwel miał również nadzieję, że wojna skończy się w tym
czasie. Bociany, już od jakiegoś czasy oswobodzone z rąk cara Mikołaja, stały się
„niemieckie”, co uwidaczniało się tym, że z miasteczka zniknęli strażnicy, a nowo
mianowany starosta powołał swoją „milicję”. Kraków należał już do Austrii – ale
front mógł się cofnąć, w końcu czasy nie były bezpieczne.
Abraszka odżył. Dla niego pół roku to wieczność – którą należało dobrze wy-
korzystać. Jednak coś chyba w nim zostało z tego przeżycia, tego wyroku, który
wisiał nad jego głową. Radość i pragnienie zabawy pojawiły się w nim znowu, ale
w jakiejś skurczonej formie. Jego śmiech jakby stracił ton niewinności, zaufania
do świata. Już nie tulił się tak do Jankewa, więcej czasu spędzając z Susim ben
Susi, psem Bobikiem czy zupełnie sam.
A jednak, kiedy Jankew jechał do domu matki na szabas czy na święta,
Abraszka wyglądał go i wyczekiwał niecierpliwie na ścieżce. Już nie wybiegał
mu naprzeciw, kiedy go widział z daleka, ale szedł w jego kierunku powoli, nie-
pewnym krokiem.
– Wiesz co, Jankewie – zwrócił się kiedyś do niego podczas jednego z takich
spotkań. – Kiedy masz nadejść, słyszę w głowie Twoje słowa: „Abraszko, już
jestem na drodze. Wyjdź, a niebawem ujrzysz, że nadchodzę”. – Spoglądał przy
tym na Jankewa zdziwionymi, pytającymi oczyma. W ten sposób patrzył teraz
na każdego, na każdą rzecz, którą lubił – z bolesną niepewnością, jakby chciał
zapytać: „Czy szykujesz się, aby mnie zranić za to, że cię pokochałem?”
Uczył się jeszcze chętniej niż dawniej. Jankew przysłuchiwał się jego głosowi,
w którym pobrzmiewały łzy i jego własny smutek stawał się przez to podwójnie
ciężki, podwójnie bolesny. Kładł dłonie na ramiona chłopca, kołysał się wraz
z nim, mruczał melodię nauczanego fragmentu , a w sercu szukał leku na ich
40
wspólny ból.
– Twój głos brzmi dzisiaj smutno – odezwał się do niego. – Abraszko… To jakby
głos kogoś, kto zabłądził. Wiesz, że jest coś takiego jak tęsknota za dniami czystej
harmonii, czystej doskonałości, kiedy przyjdzie Mesjasz… A z drugiej strony moż-
na też tęsknić za jasnymi dniami, których doświadczyło się w pierwszych latach
życia… Można pamiętać to, co było, a nawet trzeba, lecz nie powinno się żyć tym
bez przerwy. Gdy człowiek rośnie, to wszystko wokół niego się zmienia, trzeba się
84 40 Biblię Hebrajską – Torę – tradycyjnie odczytuje się na głos z odpowiednim zaśpiewem.