Page 85 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb „Między miasteczkiem i Łodzią. Opowieść o miłości”.
P. 85

nauczyć żyć z tymi zmianami. Nie tylko ciebie to spotyka. Każdy człowiek czuje
             tęsknotę… do wszystkiego dobrego, co przeminęło… tęsknotę za przeszłością…
             – Uśmiechnął się przy tym blado. – Do chwil, kiedy się przebywało w łonie matki,
             a może nawet do czasów jeszcze wcześniejszych… zanim się przyszło na ziemię
             ze świetlistego raju, gdzie się wszystko wiedziało i rozumiało. Jeśli nie nauczymy
             się akceptować tych zmian, możemy stracić wiele czasu, a nawet całe życie.
                 Tak, Jankew był nie mniej otumaniony niż Abraszka. Ale postanowił nie po-
             kazywać małemu, jak bardzo wyczuwa gorycz w słodyczy tego wspólnego bycia
             razem, które im jeszcze pozostało. Jakże dobrze pamiętał o tym, że zbliża się
             dzień, który wszystko odmieni…
                Kiedy uporał się z robotą we młynie, a Abraszka nie przychodził do niego,
             szedł za dom z księgą, ponieważ także i on chętnie oddawał się studiom.
                Często zagłębiał się w Szir ha-Szirim  – aby uciec od myśli, które go dręczyły:
                                              41
             uciec od siebie i samemu się skryć w doskonałej harmonii, która zawsze ema-
             nowała z tej księgi. Chciał tam znaleźć słodycz – również bólu rozstania, chciał
             przeżyć spełnioną tęsknotę, odnaleźć w sobie skarby, które pozostają w duszy
             po tym, co utracone, wreszcie cieszyć się radością odnalezienia życia, które
             jest pełne, bez najmniejszej skazy, ponieważ wszystko w nim – tak światło, jak
             i cień – są pięknem i pieśnią pochwalną, a niebo i ziemia – prawdziwą jednością.
                Ale długo nie mógł cieszyć się tą słodyczą uczuć. Rysa dawała się wyczuć. Bóg
             i jego świat były dwiema odrębnymi rzeczami, dwiema samotnościami, które nie
             mogły przekroczyć rozdzielającej je otchłani, stąd sprzeczności, przeciwności,
             męki. Jankew pozwolił goryczy wypłynąć na powierzchnię emocji. Opadło go
             pragnienie, aby opuścić zasłony Pieśni nad pieśniami, najpiękniejszej z pięknych,
             w której każda litera kochała się i całowała z drugą.
                Jak mogła istnieć miłość pomiędzy Rebojne szel Ojlem a człowiekiem, narodem
             Izraela? On, Bóg, jest przecież bytem duchowym, nieskończonym, podczas gdy
             człowiek jest istotą ograniczoną ciałem, humorami, ciemnymi pragnieniami,
             których nie rozumie i na które wciąż się natyka. Człowiek jest skończony, od
             dnia narodzin nosi na sobie wyrok śmierci. Nawet miłość pomiędzy mężczyzną
             a kobietą – jak może być doskonała, jeżeli mężczyzna ledwo rozumie tę drugą
             istotę, ledwo jest zdolny pojąć pieśń jej duszy?
                I tak, przepełniony wątpliwościami i rozpaczą, Jankew rzucił się, by głębiej
             wniknąć w wersy Pieśni nad pieśniami, pomijając komentarze i przypowieści
             midraszowe – odkryć istotę najwyższej doskonałości i cierpień, które miały być
             jeszcze większe, gdy kryły się pod osłoną piękna. Tu chciał się spotkać twarzą




             41   (hebr.) Pieśń nad pieśniami – jedna z ksiąg mądrościowych Starego Testamentu, której autor-
                stwo przypisywane jest Salomonowi. Alegoryczny utwór o charakterze miłosnym, w sześciu pie-
                śniach opisujący miłość Oblubieńca i Oblubienicy, który od stuleci jest nieustająco interpretowany
                zarówno przez żydowskich, jak i chrześcijańskich egzegetów, a także świeckich komentatorów.  85
   80   81   82   83   84   85   86   87   88   89   90