Page 71 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb „Między miasteczkiem i Łodzią. Opowieść o miłości”.
P. 71
Fajwlem a Cyrele, to jednak wyczuwalne ciepło ich pełnych blasku spojrzeń
emanowało również na nich.
W tym czasie Zośka, starsza córka Fredzi, podawała do stołu, stawiając na
nim pozłacane talerze z głowami karpia i stężałym rosołem rybnym, siekaną
wątróbkę z cebulką, galaretkę, śledzia z pomidorami, a potem jeszcze przyszedł
czas na japcok z nadziewaną kiszką, gęś i kaczkę, a także kugel z orzechami
14
i rodzynkami. Reb Fajwel lubił dobrze zjeść i wypić, więc szczodrym gestem propo-
nował gościom kieliszek, a potem jeszcze drugi. Rozkoszowano się cymesem oraz
kompotem z jabłek i śliwek. Śpiewano zmires . Reb Fajwel przepytywał synów,
15
goście chwalili, prawili Cyrele komplementy, kiwali głowami w kierunku Jankewa.
Następnie dzieci odeszły od stołu, Cyrele poszła do alkierza, aby odpocząć,
a goście zaczęli opowiadać o tym, jak Żydzi żyją w ich rodzinnych stronach.
Wspominali wojnę, która przynosi Rosji wielkie straty, gdyż Niemcy już zajęli
cały zachodni brzeg Wisły.
Ale reb Fajwel przerwał im i wyjaśnił, że w szabas nie powinno się rozmawiać
przy stole o irytujących sprawach, po czym zaproponował gościom, aby również
się nieco zdrzemnęli. Jankew obserwował badawczo, który z gości, nie mając
szczególnej ochoty na drzemkę, woli zażyć niewielkiej przechadzki, a wówczas
zaraz oferował swoje towarzystwo. Korzystając z okazji, zasypywał gościa pyta-
niami o dalekie miejsca i nieznane mu życie.
Najważniejsza część szabasu zaczęła się dla Jankewa wówczas, gdy rozpalony
reb Fajwel wyszedł z sypialni w białej koszuli, w rozpiętej kwiecistej bonżurce
z czarnym aksamitnym kołnierzem, w miękkich pantoflach na nogach, a z po-
kojów wylegali goście. Zośka przyniosła wówczas gęsie skwarki, soloną ciecie-
rzycę, kosz owoców, miseczkę poziomek z cukrem, ciastka i piernik, stawiając
to wszystko na stole na werandzie. Potem przyniosła również samowar, a kiedy
goście wygodnie usadowili się w wiklinowych fotelach wyłożonych poduszkami,
nalewała i podawała mocną, bursztynowoczerwoną herbatę.
I rozpoczęło się oczekiwanie na szabasowych gości z Bocianów: Szmulika
Felczera i jego żonę, łysego pisarza pana Fajfera, „Dyniową Głowę” – wszystkich,
którzy mieli nadejść spacerkiem szeroką aleją topolową.
Niebawem dwóch mężczyzn pojawiło się na ścieżce wiodącej w górę, a w od-
dali za nimi – dwie damy. Mężczyźni szli, trzymając w dłoniach laseczki, damy
zaś miały parasolki. Szmulik Felczer niósł pod ręką paczkę gazet, a gdy zasa-
pany dotarł do werandy, rzucił je na wolny wiklinowy fotel, po czym usiadł obok
z westchnieniem ulgi: „Aaa…”.
Po chwili również damy dotarły na miejsce. Towarzystwo odpoczywało, wa-
chlując się batystowymi chusteczkami, ocierając pot i moszcząc się wygodnie
14 Japcok – dialektalne określenie czulentu.
15 Zmires – pieśni świąteczne śpiewane w domu w czasie szabasowej kolacji. 71