Page 53 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb „Między miasteczkiem i Łodzią. Opowieść o miłości”.
P. 53
tak wiele szczęścia, ilu towarzyszy posłał sam wiesz, dokąd. Przecież ich rebe,
reb Majzel, dał ochranie znak. Jeśli jaki chłopak nie nosi arbekanfes , to znak,
48
że jest buntownikiem i spiskowcem, i że trzeba go wsadzić. A jeśli nosi, to dowód,
że nie i wówczas trzeba go puścić wolno.
– To niech wszyscy chłopcy noszą arbekanfes – zauważyła Binele, ledwo
rozumiejąc, o co chodzi. – Zapytam Jojnego, czy to prawda – dodała.
– Zwariowałaś? – krzyknął Mojsze. – Jeśli tylko wspomnisz moje nazwisko,
to moje życie będzie zagrożone!
– Tak, zwariowałam! – obraziła się i zostawiła go stojącego z otwartymi ustami.
Za nic nie mogła zrozumieć, co się z nią dzieje. Bała się tej innej siebie,
złośliwej, która przemawiała z niej jak dybuk , jakby nie mogła zapanować
49
nad sobą ani nad tym, co robi. Jak mogła tak zawstydzić Pięknego Mojszego
i porzucić go na środku ulicy – tego, który tak się jej podobał. Inne dziewczęta
byłyby zachwycone, gdyby popatrzył na nie tak, jak na nią. I dlaczego odmówiła
sobie przejścia do pracy w jego hali w tych niespokojnych czasach? Przecież już
dawno chciała to zrobić.
Mojsze czekał na Binele następnego dnia po pracy. Na jego widok niemal
krzyknęła z radości. Towarzyszył jej w drodze na Bałuty. Dzień był akurat szary,
a ulica, którą szli, była zanurzona w wilgotnej mgle jak w kłębach brudnej waty.
Jej kraniec niknął gdzieś w tej mgle, więc wydawało się, że wręcz się nie kończy.
Mojsze i Binele nieustannie natykali się na tłumy nadchodzących przechodniów.
Wzdłuż murów stały szpalery elegancko ubranych kobiet – w pięknych ka-
pelusikach, z szarymi lśniącymi torebkami w rękach, w bucikach na wąskich
obcasach. Mojsze patrzył nieruchomo przed siebie, jakby nie zauważał tych dam.
Ujął Binele pod ramię, jakby chciał ją ochronić zarówno przed nadpływającym
tłumem przechodniów, jak i przed mijanymi elegantkami.
– Zauważyłeś, jakie są wyfiokowane? – zauważyła Binele.
– To nie mój towar – uciął krótko Mojsze.
– Czemu stoją tu w taką pogodę? Nie mam słów.
– Czekają na klientów, to stoją…
– Dlaczego mówisz o jakichś klientach? Sprzedają coś?
– Oczywiście, że sprzedają. Siebie. – Wyjął chusteczkę z kieszeni i zaczął
wycierać nos, jakby chciał wytrzeć zakłopotanie, w jakie wprawiła go Binele
swoimi pytaniami.
– Co to znaczy, że one się sprzedają? Gdy się coś sprzedaje, nie dostaje się
tego z powrotem. A one mają swoje ciała.
– Masz rację. Dają się wykorzystywać. Za pieniądze, biedne…
48 Arbekanfes (jid.) – cztery krańce (rogi) – krótki tałes (rodzaj kamizelki) zakładany przez religijnych
Żydów na co dzień pod wierzchnie ubranie. Do jej czterech krańców przymocowane są nitki cyces.
49 Dybuk (jid.) – zły duch, demon. 53