Page 50 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb „Między miasteczkiem i Łodzią. Opowieść o miłości”.
P. 50

nieustannie widziała te transporty sprzętów domowych, pościeli, narzędzi, me-
           bli. Czy naprawdę tylu ludzi się wyprowadza do nowych mieszkań? Czy raczej
           wyjeżdżają na letnie kwatery tak późno, na koniec lata?
             – Ty… warkoczyku! – usłyszała nad uchem głos dobiegający z tyłu. Ktoś
           pociągnął ją za włosy. Obok niej wyrósł Piękny Mojsze.
             – Nie nazywam się warkoczyk! – nie straciła rezonu i szybko przełożyła war-
           kocz do przodu. Dopiero wówczas straciła pewność siebie, a spojrzawszy z ukosa
           przez przymrużone oczy na jego elegancką urodę, zarumieniła się.
             – Jak więc się nazywasz? – Mojsze zawiesił spojrzenie na jej języku, który
           mechanicznie i pożądliwie ślizgał się po lodach, które trzymała w ręku.
             – Mam na imię Bina – odpowiedziała, przełknąwszy ślinę.
             – Pracujesz u Jojnego Swołoczy? – zapytał jakby chciał wymazać z pamięci
           ich pierwsze spotkanie.
             Była to doskonała okazja, aby poprosić go o przeniesienie do jego hali. Szybko
           dokończyła lody i już miała wypowiedzieć swoją prośbę. Ale w tym momencie
           usłyszała, wręcz ku własnemu zdziwieniu, jak z jej ust padają słowa:
             – On wcale nie jest swołocz.
             Mojsze też się zdumiał, wysoko unosząc brwi.
             – To dlaczego kobiety tak na niego mówią?
             – Niech pan idzie i zapyta kobiet – ucięła, choć za nic nie chciała mówić tak
           ostro do niego.
             – Dlaczego na mnie nie mówią Mojsze Swołocz? – pytał dalej.
             – Pańskie szczęście! – nie zmieniła tonu wbrew swojej woli.
             – Wiesz, jak mnie nazywają, co? – mrugnął do niej i ponownie złapał za war-
           kocz. Gwałtownie potrząsnęła głową. Wydało się jej, że z niej kpi. Ale on dodał:
             – Wówczas mi powiedziałaś, że przezwisko Piękny Mojsze pasuje do mnie,
           prawda?
             – No i co z tego, że pasuje?
             – Dzięki ci za komplement.
             – Za komplement?
             – Za komplement – powtórzył powoli, a ona zapisała w pamięci nowe obce
           słowo.
             – Zapomniałem cię wówczas zapytać o nazwisko – uśmiechnął się do niej
           przepraszająco.
             Pozwoliła się przeprosić, choć nie wiedziała, czym właściwie ją wówczas obraził.
             – Nazywam się Bina Joskowicz – dumnie podniosła głowę.
             – Bardzo mi miło panią poznać, panno Joskowicz – ukłonił się elegancko
           i stuknął obcasami. Jej wydało się to śmieszne, więc musiała się uśmiechnąć.
           – Ja się nazywam Mojsze Piekarz – przedstawił się. – A pani ma bardzo ładne
           zęby, bardzo piękny warkocz i w ogóle śliczną twarzyczkę, panno Joskowicz.
             – Dziękuję za komplement! – posłużyła się nowym słowem i jak zwykle, gdy
     50    chciała kogoś zabawić, dorzuciła:
   45   46   47   48   49   50   51   52   53   54   55