Page 51 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb „Między miasteczkiem i Łodzią. Opowieść o miłości”.
P. 51
– Jak by nie było, w Bocianach nazywano mnie marzepą.
– Bo na pani urodzie trzeba się poznać, panno Joskowicz – odpowiedział
tym samym teatralno-komicznym tonem. – A to słowo brzmi „mazepa”, nie zaś
marzepa.
– Wiem – zaśmiała się. – Ale na mnie wołano marzepa, co poradzić? – Śmiejąc
się, wskazała na wozy wyładowane meblami. – Proszę spojrzeć! – wykrzyknęła.
– Przenoszą się na letnisko teraz, gdy zima za pasem?
Jego ton zmienił się natychmiast. Spoważniał.
– Tak, faktycznie nadchodzi zima. Zbliża się wojna, więc wyjeżdżają na wieś
i do małych miasteczek. Tutaj będzie dużo trudniej. A mnie może nawet wezmą
do wojska… Chociaż z mobilizacji mnie zwolniono. Pewien macher zrobił mi
45
żylaki na nogach.
Spojrzała na niego z ukosa. Mojsze nie był już ten sam. Cała pańskość
zniknęła z jego twarzy, a wówczas dostrzegła w nim chłopca, niemal dziecko,
o wielkich, dziecięcych oczach.
– Bolało? – zapytała współczująco.
– Drobiazg w porównaniu z tym, czego można się spodziewać w wojsku…
albo też, nie daj Boże, na polu bitwy.
Zamilkł, a ona nie znajdowała w sobie odwagi, aby przerwać to milczenie.
Nie mogła oderwać od niego oczu. Gdzie zniknął Piękny Mojsze, sławny majster
z fabryki Bermanów? Wydał się jej bliski i swój, tak bardzo chciała zobaczyć jego
uśmiech, że tak po prostu nagle sama się roześmiała, kiedy przechodzili obok
budynku, przed którego frontem unosił się słup pary o zapachu mydła.
– Co to, merchec, czy co?
Mężczyzna ożywił się.
– Tak, to łaźnia. Sam zamawiam tutaj wannę w każdy piątek.
– Co zamawiasz? – zapytała, nie zauważywszy, że zwróciła się do niego po
imieniu.
– Wannę. Staroświeccy Żydzi chodzą do wspólnej łaźni, a ja jestem nowo-
czesny i kulturalny – powiedział na wpół kpiąco.
– Ja też jestem kulturalna – powtórzyła niezrozumiale słowo. „Zamawiam
wannę… za pozwoleniem” – przypomniała sobie powiedzenie felczerowej, „w każdy
poniedziałek i czwartek”. Bawiła się warkoczem blisko twarzy, aby mógł zauważyć
jej czyste paznokcie i piękną wstążkę we włosach. Dodała:
– Nieważne, czym się jest, lecz jak się wygląda, prawda? Ile płacisz za wannę?
– Jeśli chcesz iść, to ci postawię. – Mężczyzna oblał się purpurą. – Tu, w środ-
ku, panowie i panie chodzą osobno, nie wstydziłabyś się iść ze mną?
Jej się wydało, że to on wstydziłby się iść z nią.
– A czego tu się wstydzić? – nie rozumiała.
45 Macher (jid.) – fachowiec, majster, ale też oszust, szachraj. 51