Page 44 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb „Między miasteczkiem i Łodzią. Opowieść o miłości”.
P. 44
że klocek „towaru” rzadko kiedy do niej wracał. Nawet doświadczone sztoperki
podziwiały ją i zazdrościły. Problem polegał tylko na tym, że nie mogła znieść
obecności Jojnego Swołoczy w hali. I nie o to chodziło, że zaczepia ją w szczególny
sposób, obawiała się po prostu, że to w końcu zrobi.
Ten mężczyzna wzbudzał jej niepokój.
Postanowiła dowiedzieć się czegoś o Pięknym Mojszem, majstrze z pierw-
szego piętra, dobrym duchu oddziału cerowania tekstylnej fabryki Bermanów ,
43
w którym wszystkie pracujące tu sztoperki i nuperki były zakochane po uszy.
Wystroiwszy się do pracy w nową szabasową spódnicę, stanęła po fajrancie
przy wyjściu z fabryki. Chociaż pracowała tu już od kilku tygodni, nie miała jeszcze
okazji spotkać Pięknego Mojszego. Cypora wiecznie spieszyła się po pracy do
domu, więc dzisiaj Binele kazała jej iść samej.
Przyglądała się każdemu mężczyźnie, który przechodził przez podwórko,
i dość szybko, orientując się po zachwyconych spojrzeniach kobiet spogląda-
jących w kierunku jednej męskiej postaci, domyśliła się, że to on we własnej
osobie: Piękny Mojsze.
I tak by go rozpoznała. Już pierwszy rzut oka na niego potwierdził, że zasługuje
na swoją sławę. Faktycznie był przystojny, a w zasadzie nie tyle on sam, ile jego
ubranie było piękne. Szedł wystrojony, jakby dopiero co wysiadł z karocy, którą
jechał wprost na wesele. Wyglądał niemal jak Amerykanin – w prążkowanym,
dopasowanym garniturze, papierowym kołnierzu z krawatem, getrach na butach
i z laseczką o złotej gałce pod pachą. Dopiero na drugim miejscu rzucało się
w oczy jego okrągłe oblicze o jasnej, mlecznej barwie, całkiem jeszcze młode,
z wąsikami przystrzyżonymi wedle ostatniej mody. Nos miał kształtny i nieduży,
podbródek lekko uniesiony, usta słodko uśmiechnięte i soczyste jak strużki soku
z czerwonych pomarańcz. Sztywny lok brązowych włosów zalotnie wysuwał się
spod kapelusza typu panama, sięgając cienkich brązowych brwi.
Pogryzał pestki dyni. Gdy wypluwał skorupki wdzięcznie wydętymi ustami,
laska pod jego ramieniem unosiła się w powietrzu, jakby odganiając dziewczęta,
które szły za nim w pewnej odległości.
Binele gapiła się na niego szeroko otwartymi oczyma. Tu, na szarym podwór-
ku, pomiędzy spieszącymi się mężczyznami w burych, znoszonych szubach,
pomiędzy kobietami okutanymi w chusty, w oceanie matowych, pozieleniałych
twarzy, Piękny Mojsze wyglądał jak królewicz czy jakiś pan z bogatego dworu.
Ich spojrzenia spotkały się na chwilę i wówczas przejęta Binele zrobiła krok
w jego stronę. On przeszedł powoli obok niej, zapominając tym razem podnieść
do ust kolejną pestkę, którą trzymał w ręku. Binele też wyróżniała się z ota-
43 Być może chodzi o fabrykę wyrobów włókienniczych Samuela Bermana i Chaima Lichtensztajna,
która mieściła się w budynkach przy ul. Cegielnianej, dziś Jaracza 52, albo przędzalnię wełny Chila
44 Bermana przy Spacerowej, dziś al. Kościuszki 34.