Page 37 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb „Między miasteczkiem i Łodzią. Opowieść o miłości”.
P. 37

Łodzi. Przed rokiem miał pecha – w czasie rabunku wyskoczył, biedak, z drugiego
             piętra i złamał nogę. Musisz zobaczyć tego chłopaka, wprawdzie nie jest jakimś
             wielkim przystojniakiem i ma zęby czarne od żucia nadmiaru tabaki, ale musisz
             zobaczyć tego gościa. Silny jak mocarny Samson i mądry jak zły Haman, a przy
             tym już nie jest grzesznikiem. Szalony Mojsze Gutnik, którego tkacze przezywają
             Sokratesem, a który rządzi w szynku tkaczy, zrobił z Berla Króla prawdziwego
             cocjalistę . Poza tym dla Berla czytanie z Chumeszu czy z gazety to bułka
                      38
             z masłem. I wiesz, kiedy Berl jest w knajpie, nie muszę się tam niczego obawiać.
             Bo cocjaliści są tacy jak księża. Złożyli przysięgę, że będą żyć jak święci i tylko
             patrzą, czy osiłki to wytrzymają. A Berl Król – niczym prawdziwy król – rozsą-
             dza spory pomiędzy blatnymi, między pannami i kawalerami, a nawet między
             burdelmamami i klientami, bo wszyscy wiedzą, że on pilnuje sprawiedliwości.
             Potem wypija się całe beczki piwa i zajada się do syta gęsiną ze skwarkami. No,
             chcesz chociaż zajrzeć do środka?
                Binele przyglądała się frantom i dziewczętom tłoczącym się przed knajpą.
             Zapach taniej wody kolońskiej drażnił jej nozdrza.
                – Dobrze, zajrzyjmy tylko – zgodziła się i poszła za Cyporą, która przepychała
             się przez tłum jako pierwsza.
                Otwarte drzwi knajpy były przesłonięte falującą zasłonką z kolorowych ce-
             ratowych pasków. Przez tworzące się pomiędzy nimi szpary można było dojrzeć
             wewnątrz, w blasku kilku zapalonych lamp naftowych, gęstą mgłę dymu aż do
             sufitu, w której nad stołami tłoczyły się głowy – jedna przy drugiej. Kufle piwa
             jaśniały w ciemności bursztynowo-brązowym blaskiem, błyszczały oczy, a dłonie
             jak stada ptaków trzepotały w powietrzu. Tumult, okrzyki, przekleństwa i śmiech
             mieszały się z pijackim zaśpiewem, który unosił się nad stołami. Do zapachu wody
             kolońskiej doszedł zapach wódki, piwa, cygar, papierosów, uderzając w nozdrza
             Binele, aż poczuła zawrót głowy.
                Para dłoni rozsunęła zasłonkę i w drzwiach pomiędzy ceratowymi paskami
             pojawiła się ogolona na łyso głowa. Ręka chwyciła Cyporę za nadgarstek, po
             czym dał się słyszeć głos:
                – Czego tu zaglądasz, panienko? Chodź, wejdź i powyglądaj sobie stąd na
             zewnątrz!
                Cypora już stawiała stopę na progu, pozwalając się ciągnąć za rękę, ale Binele
             na widok łysej głowy odciągnęła ją do tyłu, na skutek czego dziewczyna wpadła
             w jej ramiona. Binele wyciągnęła ją z kłębowiska ciał, krzycząc w zdenerwowaniu:
                – Nie wejdę do środka!
                – Co z ciebie za cielak? – Cypora roześmiała się fałszywie. – Poznałaś Gajge-
             ra, co? Oby mu się łeb zgajgerzył. Ale Kulawy Król i Mojsze Gutnik są w środku,
             więc Gajger tylko postawiłby nam piwo. Włos z głowy by nam nie spadł. Mogłabyś



             38   Cypora przekręca słowa „socjalistę”, „socjalizm”.                37
   32   33   34   35   36   37   38   39   40   41   42