Page 36 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb „Między miasteczkiem i Łodzią. Opowieść o miłości”.
P. 36

Po co mi biegać do miasta, gdy każdej nocy całe miasto przychodzi tutaj – od
           największego bogacza po największego biedaka. Przecież tam jest tak nudno,
           że można zasnąć w marszu. A tu toczy się prawdziwe życie, rozumiesz?
             Binele rozumiała i potakiwała głową. Cypora miała rację. Spacerowanie po
           okolicy z koleżanką, obserwowanie barwnego tłumu, tych wszystkich włóczęgów,
           pijaków, frantów  i chłopców z ferajny z wystrojonymi dziewczynami miało w sobie
                        37
           coś zapierającego dech w piersiach. Cypora, która była za pan brat ze wszystkimi,
           ciągle kogoś zatrzymywała, aby przedstawić swoją nową koleżankę. Czasami
           Binele przypominały się biesy hulające każdej nocy w Bocianach. Rzadko kiedy
           ktoś je tam widywał. Tutaj były namacalne. Tu było miejsce ich przyjemności –
           ich jarmark. Zapragnęła zanurzyć się w to życie i tak jak Cypora stać się częścią
           tego „miasta”, a jednocześnie chciała mieć swój własny kąt w zupełnie innym
           miejscu. Bo tu w szczególny sposób czuła się prowincjuszką.
             Tak, nie bacząc na to, że powietrze było tu takie elektryzujące, Binele czuła
           się bardzo  niekomfortowo z powodu spojrzeń, jakimi w półmroku obrzucali ją
           mężczyźni. Jeszcze bardziej dokuczały jej okrzyki, gwizdanie w jej kierunku, sło-
           wa, które dobiegały jej uszu, gdy przechodziła obok tego czy owego, a których
           znaczenie ledwo pojmowała. Czego oni wszyscy od niej chcieli? Jakim cudem
           w ogóle ją zauważano? Była przecież marzepą, a tłumnie spacerujące tu dziew-
           częta były tysiąc razy piękniejsze i bardziej eleganckie.
             Cypora uspokajała ją:
             – Kiedy idziesz ze mną, nie musisz się niczego bać. Oni wiedzą, że jestem
           tutejsza, a dla tutejszych mają szacunek. Poza tym mój kawaler podsyła im tylu
           klientów, że drżą przed nim jak ryby w wodzie.
             – A gdzie jest ten twój kawaler? – Binele odważyła się po raz pierwszy zadać to
           pytanie. Mieszkała u Cypory już od dwóch tygodni i zauważyła, że dziewczyna biega
           do swojego kawalera tylko wówczas, gdy pod koniec tygodnia potrzebuje pieniędzy.
             Cypora podrzuciła głowę i palcami poprawiła fale włosów.
             – A czy ja wiem, gdzie on jest, oby żył jak najdłużej? – po czym szybko zmieniła
           temat. Pokazała domek, przed którym kłębił się tłum frantów i ich dziewczyn. –
           Jeśli chcesz, możemy wejść do tej knajpki. Wypijemy po kuflu piwa, nie spadnie
           nam włos z głowy. Czy już kiedyś próbowałaś piwa, prowincjuszko? – spojrzała
           w oblicze zagapionej Binele. – Uwierz mi, nie masz pojęcia, co to prawdziwe
           uszczypnięcie! – zawołała.
             – Masz na myśli karczmę? – zapytała Binele.
             – Chodź za mną! – ponaglała Cypora. – Do karczmy przychodzą chłopi, chamy,
           czy też chasydzi, typki nieśmierdzące groszem. A tu, do tej knajpy, przychodzi
           cała śmietanka Bałut! Słyszałaś o Berlu Królu? Dzisiaj mówią na niego Kulawy
           Król, oby tak kulawi stali się wszyscy jego wrogowie. To najlepszy kasiarz w całej


     36    37   Frant – oszust, spryciarz, prowadzący hulaszcze życie zawadiaka, rzadziej komediant, żartowniś.
   31   32   33   34   35   36   37   38   39   40   41