Page 35 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb „Między miasteczkiem i Łodzią. Opowieść o miłości”.
P. 35

– Zostaniesz starą panną? Taką zasiedziałą?
                Binele wzruszyła ramionami.
                – Jak mogę być starą panną, kiedy nie jestem stara? Jak mogę być zasiedziała,
             jak nie lubię siedzieć zbyt długo? – roześmiała się.
                Niezadowolona Cypora kręciła głową:
                – Śmiej się, śmiej! Za rok, za dwa przestaniesz się śmiać. Dziewczyna bez
             męża jest szmatą dla każdego.
                – A gdy ma męża, jest szmatą tylko dla niego, oto cała różnica – Binele
             upierała się przy swoim. – A jeśli chcesz wiedzieć – dodała zdecydowanie – nie
             będę szmatą dla nikogo, ani z mężem, ani bez. – I w tym momencie zadumała
             się i nieco mniej pewna siebie zwierzyła się Cyporze: – Nie wiem, jak postępować
             z Jojnem Swołoczą, rozumiesz? Ciągle się boję, że zbliży się i uszczypnie mnie
             z tyłu, choć nie robił tego przez cały ubiegły tydzień. Boję się, że wówczas walnę
             go w mordę i wszystko weźmie w łeb.
                – Jedyne, co możesz zrobić – zauważyła Cypora pouczająco – to trzymać
             gębę zamkniętą na kłódkę, jeśli chcesz zostać w fabryce. Bądź zadowolona,
             że mu się podobasz i że chce z ciebie zrobić sztoperkę. Nie trzeba przeciągać
             struny, rozumiesz?
                – Jasne, że przeciągnę strunę, jeśli tylko ze mną zadrze.
                Cypora złapała ją za rękę.
                – Jak długo można być taką prowincjuszką, co? Przywykniesz do niego i koniec.
                – Nie przyzwyczaję się, wiesz?
                – Dlaczego nie, co on ci takiego robi, głuptasie? Lekko cię uszczypnie, da
             kuksańca czy cmoknie. A to chyba lepsze niż bicie, co nie? A nawet gdyby na
             poważnie wziął się za ciebie, to przecież tu jest… Gajger. Przecież nie jesteś
             sama na świecie. I nie bój się, szybko mu się znudzisz. On lubi świeży towar.
             A wówczas nie będziesz już taka honorowa.
                Tego samego wieczoru, gdy dzieci zasnęły, Cypora i Binele wyszły na ulicę
             „pospacerować” po Fajferówce, jak nazywano uliczkę Fajfra. Na zewnątrz było
             ciemnawo, bo całą ulicę rozświetlały tylko dwie lampy gazowe oraz poświata
             dobiegająca z okien domów i knajp. W tej ciemnej poświacie tłoczyły się tłumy
             „kawalerów” i „narzeczonych”, burdelmamy ze swoją świtą, jak również inni
             mieszkańcy wesołego zaułka i sąsiednich uliczek.
                Cypora wskazywała Binele tego i owego, opowiadała o każdym soczyste
             historyjki, po czym poważnie wyjaśniła:
                – Wiesz, dlaczego ta uliczka nazywa się Fajferówka? Bo wystarczy fajfnąć
                                                                              36
             – a już na jedno gwizdnięcie pojawia się dziewczyna. Jakbyś chciała wiedzieć,
             to ci powiem, że to najbardziej swojska i najlepsza ulica w całej Łodzi. Gdyby
             mieli mi dopłacać, nigdzie bym się stąd nie wyprowadziła, nawet na Wilki.



             36   Fajfn (jid.) – gwizdać.                                          35
   30   31   32   33   34   35   36   37   38   39   40