Page 293 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb „Między miasteczkiem i Łodzią. Opowieść o miłości”.
P. 293
niego z taką oto historią, pomysłem, który nie miał w sobie krzty sensu i był tak
dziwaczny, że nawet nie śmieszył.
Co też może przyjść do głowy kobiecie, nawet tej najpoważniejszej i naj-
mądrzejszej z nich! Co powinien uczynić jako jej dobry przyjaciel? Jako szad-
chen musi sprzeciwić się temu i odradzić jej to szaleństwo, nie może na to
pozwolić, ale ona siedzi tu przed nim i nie dopuszcza sprzeciwu. Oczywiście
nie powinno się słuchać dobrego przyjaciela, kiedy prosi, żeby pomóc mu
samemu się zaszlachtować. Ale widzi przecież, że ona nie odstąpi od nie-
go, nie da mu spokoju… Z drugiej strony w ciężkich czasach opowiadał jej
o swoich zmartwieniach, a ona pocieszała go swoimi mądrymi, łagodnymi
słowami…
Chcąc nie chcąc, Menaszel musiał się jej odwdzięczyć choćby w ten szalony
sposób. Mając jasną świadomość, na co się porywa, wziął na siebie to zadanie
i poszedł do ślepego Joselego.
Stało się dokładnie tak, jak reb Menaszel się spodziewał. Kiedy do uszu ślepego
Joselego dotarło jasno i dobitnie, z czym reb Menaszel Szadchen miał czelność
wpaść, zaczął swoim zwyczajem wymachiwać rękami, podniósł laskę i zawołał:
– Muknszmalc! Muknszmalc! – i tylko dzięki ślepocie Josla reb Menaszel
11
uszedł z jego sklepiku cało.
Gdy Hinda przyszła do kramiku Joselego, aby pomóc mu w obsłudze klientów,
ten słowem się do niej nie odezwał, a kiedy później podała mu trochę jedzenia,
nie chciał go ruszyć.
Hinda zapytała go naiwnie:
– Coś nie w porządku, reb Josel?
Wtedy Josel odparował:
– Ty jesteś nie w porządku! Postradałaś zmysły?
– Wiem – spokojnie odpowiedziała mu Hinda. – Reb Menaszel powiedział
mi to samo.
Josel uderzył laską o podłogę.
– Nie pozwolę robić z siebie durnia, pod żadnym pozorem!
Nic mu na to nie odpowiedziała, wyszła ze sklepiku.
A kiedy wieczorem przyszła pomóc mu zaryglować drzwi od zewnątrz, odezwał
się do niej już innym, spokojniejszym tonem:
– Zawsze myślałem, że masz koszerne, żydowskie serce.
– Swojego serca nigdy nie ceniłam wysoko – powiedziała, przeprowadzając
go przez rynsztok. – Bo na przykład wtedy, gdy Wacław Spokojny powiesił się,
to mnie całkiem ucieszyło. I to był wielki grzech, ponieważ on uratował życie
mnie i moim dzieciom. Ale Bóg mi świadkiem, że moje zamiary względem was,
11 Muknszmalc – dosł. smalec z komara, oznacza: coś niewyobrażalnego; odpowiednik: duby sma-
lone, banialuki. 293