Page 290 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb „Między miasteczkiem i Łodzią. Opowieść o miłości”.
P. 290
tutaj gniazdo. Wyglądały jak Mendl i Gnendl niezmienne od jej lat dziecinnych.
8
Przyjrzała się pobliskiemu ogrodowi. Pierwszy raz widziała, jak wygląda od środ-
ka. Tam zielona, kwiecista oaza spokoju – a od tej strony płotu, od podwórka…
idą one: stara matka i dwie córki. Zaskrzypiały, zajęczały schody, uginając się
pod ciężarem troski.
W tym pachnącym pokoiku na poddaszu zapanowała atmosfera jak w Tisza
be-Aw. Hinda wpadła roztrzęsiona i w żaden sposób nie mogła nad sobą zapa-
nować. Binele, dopiero była taką dziewczynką… jej relacja z Jankewem… i z nią…
Los prowadził swoją zapierającą dech w piersi, przerażającą i dziwną grę, która
jednocześnie kusiła i pokrzepiała…
Widok Binele wreszcie pomógł Hindzie nieco się uspokoić. Później zadała
Binele pytanie:
– A z tatą już się widziałaś?
Binele energicznie pokręciła głową.
– Nie chcę go widzieć! – Spojrzała pytająco na Hindę i jej córkę. – Jeśli mi
pozwolicie… Może mogłabym tu zostać na chwilę?
– Jeśli jesteś narzeczoną Jankewa – powiedziała Gitla z udawaną wesołością
– nie musisz pytać o takie rzeczy.
Hinda otarła oczy i pokiwała głową.
– Możesz dzisiaj spać na sienniku Jankewa, ale nie zapominaj, że masz
ojca – powiedziała niemal surowo. Narzuciła na siebie chustę. – Nie biegnij za
mną – tym samym surowym tonem powiedziała do córki. – Zrób coś do jedze-
nia. – I wyszła z mieszkania.
Pobiegła na drugi kraniec miasteczka, do chałupy Joselego Obeda. Josel
siedział w domu, na progu. Przy kuchni kręciła się Pesia Szloch, przygarbiona
mała kobietka. Hinda usiadła obok Joselego na progu i wybuchła powstrzymy-
wanym płaczem.
– Reb Joslu, wasza Binele jest tu u mnie… i… Jankewa zabrali mi na wojnę…
Josel ledwo się poruszył. Siedział na ławeczce i patrzył nieruchomo przed
siebie, ubrany w swój przyprószony kredą kaftan, a długa, siwa broda spoczywała
w nieładzie na jego piersi.
– Sąsiadko – nieumiejętnie próbował ją pocieszyć. – Nawet jeśli pęknie ci
serce z rozpaczy, cóż to pomoże? Nie można walczyć z przeznaczeniem. A jej…
jej, tej dziewczynie – dodał – powiedz jej…
Hinda przerwała mu.
– Ona jest narzeczoną Jankewa, tak powiedziała.
Josel zagryzł wargi, pogładził dłonią brodę, złapał jej szpic, przygryzł go, wy-
puścił. Na jego wciąż jeszcze pełnych, wyraźnie zarysowanych wargach zaigrało
8 Mendl i Gnendl – żydowskimi imionami zostały nazwane przez autorkę bociany, które stały się dla
290 niej symbolem rodzinnego miasteczka, sztetla, z którego pochodziła.