Page 269 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb „Między miasteczkiem i Łodzią. Opowieść o miłości”.
P. 269

Hagada zawsze jednoczyła rodzinę w radości z wyjścia z Egiptu. Prorok Eliasz
             upijał wino z kielicha  i serca zebranych radowały się niczym we śnie.
                               38
                Trudno było się pożegnać. Hinda nie mogła się oderwać od Jankewa. Twarz
             miała mokrą od łez. Gitla i Szejndla też nie wstydziły się płakać, nawet Szolem
             miał wilgotne oczy. Myśl, której nigdy nie wypowiadali za dnia, ale zawsze mieli
             ją w głębi serca, że być może widzą się po raz ostatni, bo Jankew lada dzień
             może wyruszyć na front. Ta świadomość pieczętowała teraz w pamięci każde
             słowo, każdą łzę.

                                               5

             Kiedy Jankew wrócił do Łodzi, życie porwało go w swój wartki nurt.
                Pierwszego maja „zachorował” – i to wzbudziło podejrzenia pana Morisa.
                Żydowscy poeci, artyści i malarze paradowali po ulicach w dziwnych strojach,
             aby zademonstrować swoją „wolność twórczą”. Jedni przebrali się za myśliwych,
             wkładając wysokie buty z cholewami, szerokie spodnie i myśliwskie marynarki
             w stylu niemieckim. Inni w biały dzień przechadzali się w wieczorowych kreacjach.
             Jeszcze inni założyli szerokie peleryny, kapelusze z dużym rondem oraz przewią-
             zane pod szyją kokardy i wyglądali jak żywcem wyjęci z obrazów Rembrandta.
             W sprawie wypożyczenia takiego oto rembrandtowskiego „ekwipunku” Jankew
             dogadał się z malarzem Helmanem, który był sympatykiem Bundu i razem
             z Mojsze Sokratesem często przychodził do Wowy Cederbojma. Do tego Jankew
             założył ciemne okulary, a do ręki wziął laskę.
                Pochód ten przemaszerował obok sklepu obuwniczego reb Icielego Hitlma-
             chera przy ulicy Piotrkowskiej. Zbliżając się do tego krytycznego punktu, Jankew
             zerkał w niebezpieczną dla siebie stronę. Drzwi sklepu były zamknięte, żaluzje
             i kraty były opuszczone. Ale w witrynie, ponad wystawą butów, niby wycięta de-
             koracja ścienna, wystawały, jakby zawieszone w powietrzu, twarze wszystkich
             sprzedawców z panem Morisem włącznie.
                Jankew przygryzł wargi, znowu miał to poczucie, że jest pajacem, błaznem
             ubranym w obcy przyodziewek, w cudzą skórę. Wstydził się, ale nie przed przyja-
             ciółmi, nie przed panem Morisem i jego pracownikami, nawet gdyby go rozpoznali
             – sam przed sobą się wstydził. Nie czuł ani krzty zapału, który niósł go naprzód
             w czasie demonstracji. Zamiast trzymać głowę wysoko, maszerować z wypiętą
             piersią, śpiewać na głos pieśni – próbował się skurczyć, wmieszać się i zniknąć
             w tłumie. Zamiast śpiewać – ledwo, ledwo ruszał ustami, jakby przestraszył się,
             że tam w sklepie pan Moris go usłyszy.



             38   W czasie Sederu najpiękniejszy kielich symbolicznie należy do proroka Eliasza, jest to wyrazem
                oczekiwania na nadejście epoki mesjańskiej. Istnieje zwyczaj napełniania kielicha Eliasza winem
                z kielichów wszystkich uczestników Sederu, co symbolizuje, że wszyscy muszą działać razem, aby
                Mesjasz mógł nadejść.                                             269
   264   265   266   267   268   269   270   271   272   273   274