Page 266 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb „Między miasteczkiem i Łodzią. Opowieść o miłości”.
P. 266

Jankew mówił o tym, jak skomplikowany jest żydowski los w porównaniu
           z losem nie-Żydów, że walka z „demonami” , walka z sitrą achrą  – czyli
                                                                     33
                                                 32
           z pierwiastkiem zła w świecie, musi być prowadzana wspólnymi siłami, że dla
           narodu żydowskiego na tym okrutnym świecie nie istnieje inne wybawienie. Mówił
           o tym, że Bund jest spadkobiercą chasydyzmu, że przywiązanie do języka ludu
           żydowskiego i jego twórczości jest nowoczesną formą chasydzkiej miłości do
           narodu żydowskiego. Następnie zaczął opowiadać o osiągnięciach partii w Łodzi.
             Po zebraniu zgromadzeni udali się na spacer po miasteczku, aż na obrzeża,
           gdzie ciągnęła się wąska aleja topolowa.
             Jankew nauczył zgromadzonych nowej pieśni, którą śpiewało się w Łodzi, ale
           jednocześnie dręczyło go niezadowolenie z siebie. Nie przemawiał dobrze, bo
           zbyt zawile, zbyt chaotycznie, w oderwaniu od życia. To, w co wierzył głęboko,
           w jego ustach brzmiało jak wyświechtane frazesy. Tak, kiedy miał przed sobą
           publiczność, tłum ludzi, coś się w nim zamykało i wkraczał na drogę lekkiej prze-
           kory. Nie był Lejbem Garbusem, w którym masy wyzwalały i rozpalały fantazję,
           dodawał skrzydeł i czyniły zeń całkiem innego człowieka. Jankew wiedział jednak,
           że – jeśli tego zażądają od niego – to nie odmówi wygłaszania mowy dla publicz-
           ności, ponieważ nawet mimo tej niezdarności musi służyć swojej nowej wierze.
             Mocno wyściskał się z bocianiecką ferajną, a jego głos brzmiał donośnie
           i ekstatycznie.
             Nie mógł się nadziwić, jak bardzo Bociany zmieniły się od końca wojny. Jak-
           by miasteczko obudziło się ze wielowiekowego snu. W czasie dni świątecznych
           zdawało się, że wzięła je w posiadanie wylegająca na ulice i uliczki młodzież.
           W tych małych Bocianach wyrosły nagle jak spod ziemi wszystkie żydowskie
           partie z całą gamą odłamów, kierunków i nurtów, które w ostatnich latach za-
           kołysały żydowskim życiem.
             I choć te wszystkie ugrupowania nie współistniały pokojowo, to nowe Bociany
           darzyły szacunkiem siwowłosego przywódcę ruchu syjonistycznego – Szmulika
           Felczera. Wciąż prowadził swój zakład fryzjerski na Rynku, gdzie wykonywał
           swoją pracę jak wcześniej, ale miasto miało już lekarza i Szmulik Felczer wraz
           z żoną – położną, która od dawna nie pracowała już w swoim fachu i w końcu
           wyleczyła się z migren, mógł teraz jeszcze bardziej poświęcić się pracy w lo-
           kalnym komitecie syjonistycznym. Ariel, który swoje pierwsze kroki „w świecie
           idei” stawiał w jadalni Szmulika, zaprowadził do niego Jankewa, aby ten mógł
           pozdrowić weterana nowej jidyszkajt – a Szmulik Felczer z dawną żarliwością
           wdał się w ekscytującą dyskusję z obydwoma młodzianami.



           32   Autorka używa tutaj słowa klipe – sekutnica, jędza, także demon, diabeł.
           33   Sitre achre – dosł. druga strona, w mistycyzmie żydowskim siły przeciwne Bogu, przeszkadzające
             w procesie zbawienia. Według I. Lurii powstanie sitre achre ma związek z procesem samoograni-
    266      czania się Boga w procesie kreacji świata (tzw. cimcum). Patrz przypis 54 na str. 93.
   261   262   263   264   265   266   267   268   269   270   271