Page 267 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb „Między miasteczkiem i Łodzią. Opowieść o miłości”.
P. 267

Obok tych nowych Bocianów wciąż istniały te stare, dawne, za swoim życiem
             religijnym, z piękną „nową” synagogą, która z jednej strony znacznie zapadła się
             w ziemię, ale nadal chroniła w sobie duszę tego miasta – teraz duszę rozdwojoną.
             Bowiem jeśli te nowe emanowały impetem i entuzjazmem, to te stare epatowały
             goryczą i bólem. Nowe były jak dzieci, a stare niczym rodzice. Pomiędzy nimi
             rozciągała się przepaść. Młodzi próbowali prowizorycznie przykryć ją długimi
             chałatami, które wielu wciąż jeszcze nosiło. Oficjalnie przestrzegano szabatu,
             pozornie poszczono w Jom Kipur .
                                         34
                W domu też panowało to rozdwojenie. Jankew czuł się swojsko, ale zarazem
             i obco.
                Starsza siostra, Gitla, wyrosła na żywiołową dziewczynę, szczupłą, gibką,
             z burzą brązowych loków, piękną mleczną cerą, rumianymi policzkami i zgrab-
             nym noskiem. Miała urocze czerwone usteczka, zawsze skore do mówienia, ale
             sprawami politycznymi się nie interesowała. Była wesołą, rozśpiewaną „kozą”,
             psotnicą i chodziła tam, gdzie mogła liczyć na dobrą zabawę. Natomiast młodsza
             siostra Szejndla, która swoją drobną budową i typem charakteru przypominała
             Hindę, należała do Ha-Szomer ha-Cair  i wdała się w długą, poważną dyskusję
                                             35
             z Jankewem.
                Hinda siedziała pod oknem i przysłuchiwała się rozmowie dzieci.
                Relacja pomiędzy nią a Jankewem była przejrzysta i bezproblemowa, ale oboje
             jednak czuli, że tylko do pewnego momentu. Wiedział, że Hinda zatrzymała się
             gdzieś na ich wspólnej drodze i patrzy za nim z drżeniem w sercu. „Może stało
             się tak dlatego, że bardzo długo byliśmy rozdzieleni?” – pytał Jankew sam siebie.
             „Z tego powodu jeden nie uczestniczy w codziennym życiu drugiego?”
                „Zaczynam widzieć cię jak przez mgłę, mój synu” – Hinda szeptała do siebie
             w duchu.
                On odczytał ten szept z jej spojrzenia i nie chciał zaakceptować separacji
             ich dusz.  „Takie rzeczy dzieją się w dzisiejszych czasach” – mówił sobie – „ale
             między nami nie powinno się to wydarzyć. Jesteśmy wyjątkowi – nierozdzielni”.
                Nigdy nie rozmawiali o tym. Nie zdarzało się już, żeby siedzieli razem i roz-
             mawiali do później nocy. Nawet kiedy nadarzała się okazja – udawali, że nie
             zauważają tego, jakby się obawiali, że pomimo wzajemnej miłości rozmowa
             jeszcze bardziej ich oddali.
                Pewnego razu, gdy siedzieli wszyscy przy stole i religijny brat Szolem był z nimi,
             wywiązała się niezobowiązująca pogawędka o dawnych czasach, o Bocianach.
             Hinda wstała od stołu, zarzuciła chustę na ramiona, schowała pod nią przykryty
             garnuszek z jedzeniem i wyszła z mieszkania.


             34   Jom Kipur (hebr.) – jedno z najważniejszych świąt żydowskich, Dzień Pokuty i Pojednania, w któ-
                rym obowiązuje ścisły post.

             35   Ha-Szomer ha-Cair – syjonistyczna, skautowa organizacja młodzieżowa o nachyleniu lewicowym.  267
   262   263   264   265   266   267   268   269   270   271   272