Page 262 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb „Między miasteczkiem i Łodzią. Opowieść o miłości”.
P. 262
dla tego, kto kocha i dla tego, kogo kochamy. W pojęciu miłości mieści się tyle
sprzecznych uczuć, część z nich jest antytezą miłości, ale wszystkie one kryją
się pod płaszczykiem jednego pięknego słowa.
Panna Polcia paliła się i rwała do podtrzymania tego intrygującego tematu.
Jankew uśmiechnął się do siebie. Zapewne ta oto gimnazjalistka całe dnie
filozofuje ze swoimi przyjaciółkami o miłości. Zapewne podkreśla w książkach
każdą linijkę, gdzie mówi się o miłości. A o czym rozmawia z chłopcami, gimna-
zjalistami, kiedy z nimi flirtuje? Analizuje z nimi Dostojewskiego i wsłuchuje się
z nimi w historię Grecji i Rzymu? – a może on, Jankew, był właśnie tym pierwszym
mężczyzną, z którym poruszyła ten nabrzmiały w niej temat? Bo jeśli nie – to czy
byłaby aż tak podekscytowana i niespokojna, tak przejęta, tak poważnie zaintere-
sowana?
Usłyszał rozdygotany dźwięk jej głosu:
– Co oznacza dla pana… dla pana… miłość?
Jej niepokój udzielił mu się, ale odpowiedział jej bez wahania.
– Dla mnie oznacza po prostu i zwyczajnie pomagać drugiemu człowiekowi
żyć. Moja mama na przykład pomaga mi żyć.
Panna Polcia powoli wstała, z delikatnością kota podeszła bezgłośnie do
fortepianu, pogłaskała klawisze… jeden akord… drugi. Razem z dźwiękami kla-
wiszy doszedł do jego uszu jej głos, ściszony, przytłumiony.
– Chcę panu pomóc żyć, Jakubie.
Zerwał się z sofy oszołomiony.
– O… dziękuję – wyjąkał, wytrzymał pożerające spojrzenie jej szeroko otwar-
tych oczu, patrząc na nią, aż odwróciła wzrok. Nie miał tu dłużej nic do roboty.
Wyciągnął do niej rękę. Podała mu swoją, zaciśniętą w pięść, jak u płaczącego
dziecka. Powoli rozprostowała palce i odpowiedziała mu słabym uściskiem ręki.
Następnego dnia panna Polcia, jak gdyby nigdy nic, czekała na niego i wzięła
go pod ramię. Zauważył opuchliznę pod jej oczami i domyślił się, że płakała. Ka-
tegorycznie odmówił pójścia z nią do jej mieszkania. Nie miał czasu i nastroju,
aby nawet na ulicy zamienić z nią parę słów. Polsko-bolszewicka wojna osiągała
swój punkt kulminacyjny i w głowie miał burzę myśli.
25
Ona jednak nie puszczała jego ramienia i próbowała z nim żartować.
– Przysięgam, że nie obchodzi mnie pana obsesja na punkcie jidysz i inne
obsesje również… Może pan mieć swoje skandaliczne, gloryfikujące poglądy
o bałuckim pospólstwie… No, proszę pójść ze mną! – pociągnęła go. Nie ruszył
się z miejsca i jej głos zmienił się, stał się cieplejszy. – Nie rozumiem… – chwilę
25 Wojna polsko-bolszewicka rozpoczęła się w 1919 roku, a jej przyczyną było zagrożenie dla dopiero
co odzyskanej niepodległości Polski ze strony bolszewickiej Rosji. Kulminacyjnym punktem wojny
262 było polskie zwycięstwo w Bitwie Warszawskiej w sierpniu 1920 roku.