Page 259 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb „Między miasteczkiem i Łodzią. Opowieść o miłości”.
P. 259

Chciał uciec i zastanawiał się, jak to zrobić najszybciej, a jednocześnie grzecznie.
             W międzyczasie panna Polcia pociągnęła za dzwonek i w pokoju pojawiła się
             staruszka ubrana na czarno, w białym czepku na głowie.
                 – Przynieś nam herbatę, nianiu, i ciasteczka czekoladowe! – zakomendero-
             wała Polcia.
                Niania rzuciła Jankewowi pytające spojrzenie i wyszła. Panna Polcia przysko-
             czyła do szafy z książkami i wyciągnęła niezyt gruby tomik.
                – Zaczniemy oczywiście od Kochanowskiego – oznajmiła. – Czy słyszał pan
             kiedyś o Janie Kochanowskim, panie Jakubie? – znowu nazwała go po imieniu.
                Jankew niepewnie pokręcił głową.
                – Coś tam…
                – Może mi pan powiedzieć prawdę – dodała mu odwagi. – Czemu pan patrzy
             na mnie w taki sposób, jakby pan się mnie bał? Nie gryzę… Proszę, niech pan
             zobaczy, jakie mam słabe zęby – i pokazała mu swoje drobne, białe ząbki.
                – Dobrze – roześmiał się. – Nic nie wiem o Kochanowskim. Proszę opowiedzieć.
                Polcia spoważniała. Zmarszczyła czoło.
                – Właściwie trzeba by zacząć dużo wcześniej. Kochanowski należy już do
             polskiego renesansu, rozumie pan? – wskazała na tomik, który trzymała w ręce.
             – Te Treny tutaj… to elegie, lamentacje po śmierci jego małej córeczki Urszuli…
             To jest arcydzieło…
                Weszła niania ze srebrnym dzbankiem, dwiema szklankami i talerzem ciaste-
             czek czekoladowych na tacy. Postawiła to wszystko na małym stoliczku. Nalała
             herbatę i podała jedną szklankę Jankewowi i drugą Polci. Nie spuszczała oczu
             z tego młodzieńca w znoszonym ubraniu, który bardziej pasował jej na sprze-
             dawcę bajgli niż na przyjaciela panienki.
                Jankew spokojnie zniósł jej spojrzenie, a gdy tylko wyszła, skupił swoją uwagę
             na talerzu z ciasteczkami. Podobnie jak panna Polcia wziął łyk herbaty i w tej
             chwili przyszła mu na myśl królowa Maria Antonina, która masom żalącym się
             na brak chleba poradziła, żeby jedli ciastka . Cierpliwie czekał, że panna Polcia
                                                 22
             ugości go ciasteczkiem. Tak też się stało i panna Polcia, chrupiąc te smakołyki,
             kontynuowała swoją opowieść o Janie Kochanowskim, a Jankew całkowicie
             oddał się we władanie cudownego smaku czekoladowego ciasteczka, które
             rozpływało się w ustach.





             22   Historia ta miała się jakoby zdarzyć w październiku 1789 r. w czasie Rewolucji Francuskiej, gdy
                zgłodniały lud ruszył na Wersal. Według jednej z wersji, królowa w czasie picia herbaty z przyja-
                ciółkami, usłyszała hałasy dochodzące spod pałacu, gdzie tłum skandował „Chleba! Chleba!”
                i zapytała strażnika, co się dzieje, ten odpowiedział jej, że lud jest głodny, bo nie ma chleba. Kró-
                lowa miała odpowiedzieć: „Nie mają wystarczająco dużo chleba? Ależ w takim razie niech jedzą
                ciastka!”.                                                        259
   254   255   256   257   258   259   260   261   262   263   264