Page 256 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb „Między miasteczkiem i Łodzią. Opowieść o miłości”.
P. 256
– Takie jest, niestety, nasze położenie.
– Ale to tak nie może pozostać! – panna Polcia uderzyła piąstką w stół, nie
mogąc się uspokoić. – Musimy walczyć z tymi, którzy znieważają nasz honor!
Musimy ich eliminować, zniszczyć, aż ślad po nich zaginie!
Następnym razem, kiedy panna Polcia przyszła do sklepu, demonstracyj-
nie nie spojrzała na Jankewa. A kiedy przypadkowo zatrzymała na nim wzrok,
wykrzywiła się i z grymasem na twarzy szybko odwróciła głowę. Rozmawiała
z innymi sprzedawcami i próbowała z tymi inteligentnymi kawalerami zagłębić się
w swój ulubiony temat książek, literatury. Była wielką znawczynią Żeromskiego,
Reymonta, Wyspiańskiego, Norwida, dobrze orientowała się w całej literaturze
europejskiej, wliczając dzieła klasyczne, grecko-rzymskie. A obecnie przede
wszystkim przygotowywała się już do matury.
Ci uprzejmi kawalerowie zasadniczo nie mieli zielonego pojęcia na temat
tego, o czym panna Polcia z takim zaangażowaniem rozprawiała – próbowali jej
elegancko odpowiedzieć pogłaskaniem po ramieniu, poważnym, głębokim spoj-
rzeniem i miło brzmiącymi komplementami, w ten sposób zbywając interesujący
temat napuszonymi, nadętymi frazesami. Panna Polcia dobrze wiedziała, że robi
z siebie durnia, więc rzucała Jankewowi jeszcze bardziej rozzłoszczone spojrzenie.
W końcu przemogła się i podeszła do niego. Jak to miała w zwyczaju, zajrzała
mu przez ramię i wykrzyknęła:
– Cóż to znów? Wciąż jidysz?
Jankew ucieszony uniósł w jej kierunku głowę.
– Ale proszę zobaczyć, co! Czytam Quo vadis Sienkiewicza !
20
Zmarszczyła nosek.
– Wiedziałam, że Quo vadis zostało przełożone na wszystkie języki świata, ale…
Ich spojrzenia spotkały się, a on poważnie, cicho powiedział:
– Quo vadis, panno Polciu?
Jej twarz się zmieniła, jakby spadła z niej zasłona, delikatność złagodziła
spojrzenie ciemnych oczu, a usta zacisnęły się, jakby nie chciała, by zdradziły
jakąś tajemnicę.
Nie odpowiedziała mu na pytanie, ale zwracając się do niego już innym
tonem, zauważyła:
– Wydaje mi się, że cierpimy na ten sam syndrom szaleństwa: książki.
I zaczęła mu opowiadać, co czyta, co już przeczytała i co zamierza przeczy-
tać. Nie mogła się nadziwić, ile książek, z tych które wspomniała, Jankew czytał,
bądź słyszał o nich.
Stopniowo lojalność panny Polci wobec pracowników sklepu obuwniczego
zmieniła się. Wpadała zazwyczaj w ciche popołudnia i przywitawszy sprzedawców,
256 20 Quo vadis zostało przełożone na jidysz w 1928 r.