Page 218 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb „Między miasteczkiem i Łodzią. Opowieść o miłości”.
P. 218

nagle zniknęła z jego życia, ciągle żywił wobec niej jakieś podejrzenia. Nie mógł
           pojąć jej zagadkowego zachowania, jej dziwnych nastrojów i nie wiedział, jak je
           sobie tłumaczyć. A chociaż zdawał sobie sprawę, że jego podejrzenia są bezsen-
           sowne, pozwalał się im ponosić w gąszcz niepokojów i obaw. Im mocniej czuł
           się z nią związany, im bardziej chciał się z nią ożenić, tym mniej pewnie czuł się
           wobec niej. Dlatego też patrzył teraz na nią z podejrzliwym, krzywym uśmiechem,
           który daremnie próbował ukryć. Przy Binele nie potrafił być dobrym aktorem. Im
           bardziej mu na czymś zależało, tym gorzej grał. Często myślał, że może powinien
           się uczyć tej sztuki od niej, od Binele.
              Nachylił się do niej i zapytał:
             – Nie odgrywasz przede mną komedii?
              – Jakiej komedii? – zdenerwowała się jak zwykle, kiedy zaczynał męczyć ją
           swoimi irracjonalnymi, obłąkanymi podejrzeniami, robiąc z siebie głupca. – Może
           chcesz z powrotem pierścionek?
              – Nie chcę z powrotem pierścionka. Ale mogłabyś mi powiedzieć.
              – Co powiedzieć?
              – Że… że chcesz się zapisać do „Harfy”. Ja ci od razu powiedziałem, że należę
           do Poalej Syjon. Między narzeczonymi nie powinno być żadnej konspiracji, żad-
           nych tajemnic, ponieważ mąż i żona są jednym ciałem.
              – Nie jesteśmy jeszcze mężem i żoną.
              – Ale wkrótce będziemy, czyż nie?
             – Oczywiście, że tak.
             – Czy nie uważasz więc, że między mężem i żoną nie powinno być żadnych
           tajemnic?
             – Oczywiście… – odpowiedziała, a on nie był pewien, czy miała na myśli
           „oczywiście, że tak”, czy „oczywiście, że nie”. – Dlaczego więc robisz taką tajem-
           nicę z „Harfy”? Nie możesz mi powiedzieć od razu, jak cię pytam – co to jest?
             – Naprawdę nie wiesz?
             – Mojsze! – zawołała, tracąc panowanie nad sobą. Tego dnia nie miała do
           niego zbyt wiele cierpliwości.
             – „Harfa” to nazwa bundowskiego klubu. Jak będę cię odprowadzał do domu,
           pokażę ci budynek. Możesz należeć, gdzie chcesz. Chcę tylko, żebyś była wobec
           mnie szczera. I jeśli chcesz jeszcze coś wiedzieć, to bundyści nie są lepsi od
           bolszewików.
             Tego wieczora Mojsze mówił bardzo dużo o syjonizmie i Erec Isroel. Binele
           myślała o Jojnem Swołoczy, który – jak opowiedziały jej przyjaciółki z fabryki,
           gdzie wcześniej pracowała, został wcielony do rosyjskiej armii. Od tego czasu
           wszelki słuch po nim zaginął i Binele była pewna, że Jojne jest w Erec Isroel.
           Przyszło jej do głowy, że nie byłoby źle, gdyby i Mojsze też się zapakował i tam
           pojechał – miałaby wtedy spokojną głowę.
             Mówiąc, Mojsze wplatał wiele obcych słów, co chwilę powtarzał „lewica”
    218    i „prawica” i Binele niewiele z tego rozumiała. Kiedy jednak zaczął mówić o ży-
   213   214   215   216   217   218   219   220   221   222   223