Page 217 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb „Między miasteczkiem i Łodzią. Opowieść o miłości”.
P. 217
stojąc na straży przy drutach telegraficznych i nabawił się zapalenia płuc. Jego
życie też długie tygodnie wisiało na włosku.
Mojsze bardzo się zmienił. Zupełnie zarzucił fircykowatą kokieterię i stał się
poważnym młodzieńcem, nawet za poważnym jak na gust Binele. Czytał książki
i nie przepuszczał żadnego przedstawienia w teatrze. Oglądali razem poważne
dramaty, a także wesołe komedie w teatrze rewiowym. Za każdym razem, kiedy
Binele miała ochotę śmiać się podczas dramatu czy płakać przy komedii, Mojsze
upominał ją i pouczał, że przy poważnych dramatach nie wolno się śmiać, bo
to „niekulturalne”, a płacz podczas komedii to po prostu wyrzucanie pieniędzy,
nawet jeśli weszło się do teatru „na gapę”, to znaczy za darmo.
Sam Mojsze żywił teraz dwie ambicje: chciał zostać mówcą w Poalej Syjon
oraz zawodowym aktorem. Zabierał Binele na wystąpienia wszystkich wielkich
mówców, którzy odwiedzali Łódź, a od których chciał się nauczyć sztuki prze-
mawiania.
Zdaniem Binele dwie wielkie ambicje Mojszego były właściwie jedną i tą
samą. Widziała, jakimi aktorami byli wielcy mówcy, starając się grzmiący-
mi i patetycznymi głosami naśladować wielkich artystów teatru. Miała wra-
żenie, że im bardziej mówca na scenie zachowuje się jak aktor poważnego
dramatu, tym bardziej przypomina błazna z wesołego teatru bulwarowego.
Zdarzało się jednak, że niektórzy z wielkich mówców robili na niej dokład-
nie takie samo wrażenie, jak wybitni aktorzy dramatyczni i później długo
jeszcze nie mogła ich zapomnieć. Dlatego też wspierała Mojszego w jego
marzeniach.
Piękny Mojsze, wypatrując jej, spacerował po ośnieżonym Ogrodzie Kolejo-
wym. Podbiegła do niego, wcisnęła mu w rękę ulotkę i wysapała:
– Przeczytaj mi to powoli.
Mojsze rzucił okiem na ulotkę, zmiął ją w kulę i wrzucił do rynsztoka.
– My pójdziemy na demonstrację razem z Poalej Syjon.
– Oczywiście… z Poalej Syjon – przyznała.
Dla Binele wszystkie demonstracje nie były warte złamanego grosza. Przy-
pominały jej gojskie procesje, które chodziły w niedziele wokół kościoła. Tyle że
zamiast świętych sztandarów, krzyży i obrazów Matki Boskiej, na demonstracjach
niesiono czerwone sztandary i wielkie wizerunki „przywódców mas” ze śmiertelnie
poważnymi twarzami. Ale musiała zapytać Pięknego Mojszego o jeszcze jedną
rzecz.
– Powiedz – wiesz co to jest „Harfa”?
Mojsze przyjrzał się jej uważnie.
– Spotkałaś kogoś z „Harfy”, tak?
– A jeśli tak?
– Mogłaś go zapytać, co to jest „Harfa”.
– No to go zapytam.
Płomień zazdrości zapłonął mocniej w oczach Mojszego. Odkąd Binele tak 217