Page 198 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb „Między miasteczkiem i Łodzią. Opowieść o miłości”.
P. 198
– Rozumiesz – wyjaśniał Wowa – za cara nasze położenie było zupełnie ja-
sne, ale z Niemcami nie wiadomo, na czym stoimy. To znaczy – jesteśmy dzisiaj
legalni, ale że popieramy ideę niepodległej Polski… to ta legalność jest tylko
powierzchowna.
Jedno ze spotkań, na które Wowa zabrał Jankewa, miało miejsce w kawiarni.
Na ścianie wisiał czerwony sztandar z dwoma napisami: „Algemejner Jidiszer
Arbeter Bund” i „Proletarier fun ale lender farejnikt ejch” . Sala była wypeł-
29
28
niona po brzegi młodymi mężczyznami i kobietami, którzy siedzieli razem, ciasno
jedni obok drugich i palili papierosy. Jankew zaczerwienił się na ten widok. Był
szabas, lecz młodzi mężczyźni siedzieli bez nakryć głowy, a dziewczęta miały
na sobie bluzki z krótkimi rękawami. Przez dym papierosowy ledwo można było
dojrzeć twarze i ciężko było oddychać. Jankewowi zakręciło się w głowie.
Zaledwie zdołali usiąść, Wowa poprosił o głos i zanim się kto obejrzał, już
grzmiał i ganił towarzyszy, krytykując ich za „wykonaną robotę”. W tłumie zawrzało.
Część zgromadzonych na sali przytakiwała słowom Wowy i krzyczała: „Racja!”,
inni kręcili głowami, krzycząc: „Bujda!” Oburzano się na niego i wygrażano mu
pięściami, machano do niego rękami i zachęcano, by mówił dalej. A Wowa, jak
gdyby go to wszystko nie dotyczyło, dalej grzmiał, karcił i mówił, co miał do po-
wiedzenia.
W drodze powrotnej Wowa, zadowolony z siebie i rozradowany, szturchnął
Jankewa łokciem.
– Słyszałeś, jaką mowę wygłosiłem? To właśnie jest demokracja, brachu!
Dzisiaj jak się mówi, to się mówi, a nie jak w starych, czasach „podziemia”, kie-
dy gromadzono się na strychach, cmentarzach czy w konstantynowskim lesie.
Wtedy, kiedy się zagotowałem, musiałem pamiętać, żeby tłumiąc głos trzymać
chusteczkę przy ustach. W dzisiejszych czasach przemawianie to przyjemność.
Jankew ledwo go słuchał. Nie miał pojęcia, o co się tak sprzeczano na zebraniu
i nie chciał wypytywać o to Wowę. Zastanawiał się, czy będzie potrafił wpasować
się w takie środowisko, w takie życie pełne prozaicznych, praktycznych sprzeczek
o to, co Wowa nazywał „kwestiami organizacyjnymi”. W pewnym sensie było to
dla niego zawężeniem horyzontów.
Jednak za każdym razem, kiedy Wowa proponował mu wspólne pójście na
zebranie, szedł razem z nim, choć wewnętrznie był poirytowany i napięty. Czasa-
mi słyszał w sobie głos Joela: „Żeby osiągnąć coś konkretnego, trzeba zawęzić
horyzont… trzeba wstąpić na wąską ścieżkę i zapomnieć o szerokiej drodze, do
której prowadzi. Trzeba być wytrwałym... patrzeć i słuchać… Pomiędzy łamaniem
szabasu, kłębami dymu i przemowami tlą się iskry świętości… nowe szabasowe
piękno”.
28 (jid.) Powszechny Żydowski Związek Robotniczy.
198 29 (jid.) Proletariusze wszystkich krajów łączcie się.