Page 181 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb „Między miasteczkiem i Łodzią. Opowieść o miłości”.
P. 181

Jakiś wewnętrzny głos mówił mu coraz głośniej, coraz dobitniej: „Tu jest twoje
             przeznaczenie. Tu, w tej dolinie łez, musisz się odnaleźć… znaleźć wartość świę-
             tości…”. Tak, miasto posiadało swoją własną wielkość: bezmiar szarości, smutku
             i cierpienia. W jego przerwanym rytmie, w jego przyhamowanym tempie uwięziony
             był potężny krzyk. Miasto było związanym, spętanym olbrzymem, w którym drze-
             mała potężna siła: siła niezaspokojonej ludzkiej woli, niezaspokojonych potrzeb
             i dążeń.
                 Podczas letnich miesięcy Jankew wypuszczał się w szabas na spacery po
             Bałutach. Drzwi i okna były wszędzie szeroko pootwierane i z mieszkań docho-
             dziły do jego uszu głosy dzieci śpiewających zmires, głosy chłopców z chederu
             przepytywanych przez ojców i głosy dziewcząt, śpiewających tkliwe piosenki
             w jidysz, które swoją prostotą i urokiem przenikały prosto do serca. Podczas
             tych spacerów lustrował też wzrokiem twarze przechodzących ulicami dziewcząt,
             szukając tej jednej – z rudawymi warkoczami, wysokimi kośćmi policzkowymi,
             bladą, obsypaną drobnymi piegami cerą i przenikliwymi oczami.
                 Nieraz pozwalał ponosić się podekscytowanemu tłumowi, który ze wszystkich
             uliczek ciągnął na jakieś podwórze, gdzie wyprawiano wesele. Grały kapele,
             chasydzi śpiewali i kręcili się w swoim tańcu, kobiety tańczyły paczer . Jankew
                                                                       10
             dawał się ponosić rytmowi i dołączał do kręgu tańczących chasydów. Zamykał
             oczy i przenosił się myślami na drogę przed kuźnią, gdzie tańczył ramię w ramię
             z Joelem i Abraszką.
                 Ze wszystkich stron przybiegli ludzie popatrzeć, jak stawia się chupę. W tłumie
             widać było odświętne kapoty i sztrajmle, jak i nędzne, postrzępione chałaty. Haw-
             dalowe świece w dłoniach migotały tęsknotą do wielkiego światła, do wiecznego
             szabasu, do doskonałego dnia odpoczynku i pokoju… Łzy, wielkie niczym ziarna
             grochu, toczyły się po zmizerniałych twarzach kobiet, podczas gdy dajan  czytał
                                                                         11
             ketubę  narzeczonym, których zapłakane kobiety zapewne nigdy wcześniej na
                   12
             oczy nie widziały.
                Podczas takich oto radosnych okazji Jankew, złakniony najmniejszego okru-
             chu radości, poznawał mieszkańców Bałut. „Jakże jest mi to bliskie…” – myślał.
             „Ta smutna, nieszczęśliwa radość, w której tak głośno rozbrzmiewa tęsknota za
             prawdziwą, najwyższą radością i spokojem”.






             10   Paczer (inaczej pacz-tanc) – dosł. klaskany, tradycyjny taniec na weselach żydowskich, wykony-
                wany przez zamężne kobiety wokół panny młodej, rodzaj inicjacji.
             11   Dajan (hebr.) – sędzia sądu rabinicznego, niższy urzędnik administracji rabinicznej zajmujący się
                rozstrzyganiem prostszych spraw podlegających jurysdykcji żydowskiego prawa rabinicznego.
             12   Ketuba (hebr.) – zapis, prawny dokument podpisywany przed ślubem przez narzeczonych legali-
                zujący małżeństwo, w którym zapisane są zobowiązania (głównie finansowe) męża wobec żony.  181
   176   177   178   179   180   181   182   183   184   185   186