Page 174 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb „Między miasteczkiem i Łodzią. Opowieść o miłości”.
P. 174
sprzeczność i żadnego mostu przerzucić się tu nie da. Nie. Nawet niewierzący
tego nie potrafią. Bo co takiego mówią? Zastępują Rebojne szel Ojlem modny-
mi wyrazami jak „natura”, „warunki ekonomiczne” i innymi tego typu nadętymi
słowami. Wynika z tego, bracie, że cała ta kwestia wolności, o którą robi się na
świecie tyle krzyku, to nic więcej jak mrzonki.
Ktoś zaintonował modlitwę za ciężko chorych i Baruch urwał. Po chwili nachylił
się do ucha Jankewa i wyszeptał:
– Jak trochę poczekasz, będziesz mógł się załapać z nimi na uroczystość,
na Szalom Zachar . Może dowiesz się czegoś od nowobogackich bałuckich
5
ważniaków. Do tego jak bogacze z Bałut częstują, to po pańsku.
– A kim są ci nowobogaccy bałuccy ważniacy?
– Wczorajszymi żebrakami i zbieraczami szmat, oto kim są – odpowiedział
Baruch wznosząc palec. – Zabrali się za szmugiel. Głodne, ogołocone miasto
płaci złotem za każdą sztukę odzieży, kawałek chleba czy co tam komu akurat
potrzebne. A tacy osobnicy, rozumiesz, nie cofają się przed niczym i mają dobre
nosy do takich interesów. Tak więc najbardziej cwani spośród bałuckich żebraków
obrośli teraz w piórka. Mojemu ojcu całe życie zajęło, żeby zgromadzić majątek,
rozkręcić interes, założyć firmę. Nie spał po nocach, za dnia nie widywał słońca
– a tym łachudrom wszystko to udało się w ciągu jednej nocy. Wiesz przecież, że
kiedy wrze, szumowiny wypływają na powierzchnię – Baruch mówił to wszystko
bez zawiści czy rozgoryczenia.
– Nie chcę iść na tę uroczystość – postanowił Jankew. – Może wiesz jednak, gdzie
potrzebują ludzi do pracy? Jestem silny i zdrowy. Wcześniej pracowałem we młynie.
– Człowieku, gdybym wiedział, czy nie powiedziałbym ci od razu? – Baruch
wstał, pociągając Jankewa za rękaw. – Chodź, zapytamy gabaja .
6
Zaczęli się przepychać przez tłum chasydów i równocześnie Baruch wyjaśniał:
– Gabaj zna tu każdego chasyda i wie, co u każdego z nich słychać. Jest on
też swego rodzaju pośrednikiem, jeśli chodzi o pracę i zakwaterowanie.
Gabaj, mały, ruchliwy mężczyzna, na widok dwóch młodych ludzi wyciągnął
czerwoną chustkę i porządnie wydmuchał nos, jak gdyby chciał ich dzięki temu
lepiej słyszeć. Uścisnął na powitanie rękę Jankewa swoją małą, wilgotną dło-
nią i zaraz zaczął go wypytywać, skąd pochodzi, z jakiej rodziny i czy zna tego
i owego spośród aleksandrowskich chasydów z Chwostów, które leżą przecież
7
obok Bocianów.
5 (hebr.) Pokój niech będzie z mężczyzną – nieformalne spotkanie, które odbywa się w pierwszy pią-
tek wieczorem po narodzinach chłopca – z posiłkiem, śpiewami i tańcem.
6 Gabaj (hebr.) – administrator i opiekun synagogi, także skarbnik gminy i organizator dworu cadyka.
7 Zwolennicy cadyka z Aleksandrowa z rodu Danzigerów, na początku XX wieku byli obok chasydów
z Góry Kalwarii najliczniejszą grupą chasydzką w Łodzi, mieli około 40 modlitewni. Główny dom
174 modlitwy znajdował się przy ul. Zachodniej 56.