Page 137 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb „Między miasteczkiem i Łodzią. Opowieść o miłości”.
P. 137

– Toczno  – Joel pokiwał głową. – Możecie na nim usiąść. Jemu to nie prze-
                        14
             szkadza. – Oparł się o drzewo i wyciągnął z kieszeni flaszeczkę monopolki.
                 – Co się stało z tym drzewem? – zapytał Abraszka. Joel schwycił go za ramio-
             na, podniósł i posadził obok siebie na pniu. – Widzisz przecież, brodiago. Piorun
             je trafił… Tego samego dnia co mnie. Dlatego, rozumiesz, jest to mój przyjaciel
             – stuknął denkiem butelki o pień, wybił korek i pociągnął łyk.
                 – A inne drzewa nie są twoimi przyjaciółmi? – zapytał Abraszka.
                 – A kto mówi, że nie są? – Joel wytarł usta rękawem. – Wszystkie je lubię
             i traktuję je wszystkie jak równe sobie, a one traktują mnie jak równego im.
             Ale to drzewo… – Joel poklepał popękany pień drzewa, na którym siedzieli – to
             drzewo uczy mnie, jak żyć.
                 – Czy to znaczy, że mówi do ciebie?
                 – Do ciebie też mówi. Spójrz na te nowe gałązki, które wypuściło, chociaż jego
             korona jest uschnięta i nie widzi słońca. Mówi nimi: „Nie poddawaj się, Abrasz-
             ko, bo jesteś silniejszy od samego siebie”. To samo mówi też temu brodiadze,
             twojemu mełamedowi – Joel odwrócił się do Jankewa. – Za każdym razem, gdy
             do niego przychodzę, przypomina mi słowa, które wypowiedział kiedyś wielki
             rabbi, że prawdziwa niewola ludu Izraela w Egipcie polegała na tym, że przyzwy-
             czajono się ją znosić. Nie wolno przyzwyczajać się do tego, co można zmienić.
             Jedynie to, czego w żaden sposób zmienić nie można, trzeba zaakceptować. Ale
             i wtedy trzeba do ostatniego tchu walczyć o życie, jakim by ono nie było. Każdy
             człowiek przypomina drzewo. Stopy zakorzenione w ziemi, głowa w niebie. Jedno
             ciągnie w dół, drugie w górę. Ziemia przywiązuje nas do siebie, usidla za pomocą
             jecer hore  oraz pożądania, ale też żywi nasze ciało. Niebo znowuż daje nam
                      15
             skrzydła i czyni z nas wspólników Ejn Sof  – Nieskończonego. Niebo jest naszym
             jecer tow . Kiedy wokół drzewa rozpęta się burza, która zagraża jego istnieniu,
                     16
             chłoszcząc je i targając nim na wszystkie strony, wtedy są tylko dwie możliwości:
             albo zostanie złamane i powalone, albo całe to targanie i szarpanie sprawi, że
             będzie giętkie jak gałązka, która pozornie poddaje się, ugina się ulegając wia-
             trowi i równocześnie staje się wytrzymałe niczym cedr. Tak, giętkie jak gałązka,
             ale dumne i mocne jak cedr. Te dęby tu… – Joel kiwnął głową w stronę kępy
             dębów o grubych pniach – kiedy upadają, to padają proste, nieugięte. Taka ich
             natura. Może dlatego Wacław Spokojny powiesił się właśnie na dębie. Rzadko
             można zobaczyć, żeby dąb zachowywał się jak brzoza. Ale za to brzoza może
             zachowywać się czasem jak dąb. – Joel zaśmiał się cicho i poklepał Jankewa
             po kolanie. – Paniatno?



             14   Toczno (ros.) – dokładnie.
             15   Jecer hore (hebr.) – skłonność do zła.

             16   Jecer tow (hebr.) – skłonność do dobra.                         137
   132   133   134   135   136   137   138   139   140   141   142