Page 116 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb „Między miasteczkiem i Łodzią. Opowieść o miłości”.
P. 116

Czego właściwie chcieli ci wszyscy chłopcy? Jakie szaleństwo ich wszystkich
           ogarnęło? Łatwo się pogodziła z ogoloną twarzą Herszelego, z tym, że nosi
           dziwne ubrania, nową skórę, nową maskę. Ale jego słowa nie były maską, po-
           dobnie jak słowa Mojszego czy Jojnego. Kiedyś musi się lepiej wsłuchać w to,
           co oni mówią. Kiedyś, kiedy będzie miała więcej cierpliwości, kiedy nie będzie
           tak zajęta zaspokajaniem swojej ciekawości. Ale jakie to dziwne, że ich słowa ją
           przerażały, a najbardziej – właśnie słowa Herszelego, wypowiedziane dzisiaj…
           Słowa brata, którego spotkała po raz pierwszy w tym szalonym, oszałamiającym
           mieście. Co on takiego powiedział? Że nie jest jego prawdziwą siostrą. Prawie się
           od niej odciął… na razie. Dopóki jej nie uświadomi. Zajmie się nią… Jak jakimś
           słabeuszem… Inaczej będzie mu przeszkodą. Co się z nim stało? Jaka diabelska
           siła wzięła jego, ich wszystkich, w swoje władanie? Tak, chcieli zmienić świat na
           lepsze – ale czemu przy użyciu ciemnych mocy?
             Tak czy inaczej bardzo chciała go zobaczyć. Do umówionego spotkania zosta-
           ło jeszcze tyle czasu. Kiedy będzie z nim siedzieć, trzymać go za rękę, patrzeć
           na niego, do głosu dojdzie bliskość, która ich łączy, a jego słowa diabli wezmą.
           Nie będzie się im przysłuchiwać. A jednak… Na razie zostawił ją tylko z tymi
           niepokojącymi słowami… No i gdzie jest Mojsze, który dzisiaj w tej szarej mgle
           miał rozwinąć sztandar?
              Dopiero jakiś czas po umówionej godzinie dostrzegła w oddali zbliżającego
           się Mojszego. Wybiegła mu naprzeciw, a on pochwycił ją w objęcia, po czym
           zamyślony i rozpalony mocno przytulił do siebie – tak jak tego pragnęła, więc
           radośnie poddała się jego ramionom.
             – Bogu dzięki, że nic ci się nie stało – wyszeptała i już była gotowa opowie-
           dzieć mu o spotkaniu z Herszelem. Ale wstrzymała się, odsuwając te rozmowę na
           później. Twarz Mojszego była zmieniona. Zrozumiała, że teraz on powinien mówić.
             – Ochrana wiedziała, że coś się szykuje. Zmobilizowali Kozaków – wyrzucał
           z siebie urywane słowa. – Były ofiary. Może setkę aresztowali. Za demonstracje
           w czasie wojny płaci się jeszcze wyższą cenę niż w czasach pokoju.
             – No… – mruknęła. Nie była zaskoczona.
             Mojsze zaprowadził ją do bramy i wyjął z kieszeni kopertę.
             – Proszę, przyniosłem ci prezent… – Zmęczona twarz mężczyzny nie roz-
           pogodziła się. Z jego oczu emanowało na nią smutne światło. Odgarnął dłonią
           mokre pasmo włosów, które jak zwykle spadło mu na czoło. – No, co tak mi się
           przyglądasz? – zapytał. – Otwórz.
             Wyjęła z koperty Ansichtskarte  z fotografią mężczyzny ubranego jak obco-
                                        7
           krajowiec.
             – To twoje? – nie zrozumiała, po co przyniósł jej to zdjęcie.




    116    7    Ansichtskart (niem.) — widokówka, pocztówka.
   111   112   113   114   115   116   117   118   119   120   121