Page 111 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb „Między miasteczkiem i Łodzią. Opowieść o miłości”.
P. 111

Tego samego dnia, gdy obdarował ją tymi wszystkimi prezentami, zapropo-
             nował, aby jako narzeczeni poszli na antywojenną demonstrację, którą zorga-
             nizowały partie robotnicze. Już należał do milicji żydowskiej, trzymał straż przy
             słupach telegraficznych pod Łodzią i strzegł carskich instalacji przed inwazją krów
             czy psów, ponieważ to miało ocalić łódzkich Żydów od wygnania – ale z całego
             serca nienawidził cara i kochał swoją partię Poalej Syjon, która chciała budować
             socjalizm w żydowskiej ojczyźnie.
                – Rozumiesz – próbował wyjaśnić Binele – przez setki lat żydowskiej historii
             Żydzi jeździli do Erec Isroel… nie oglądając się na nic… Jeździli tam wozami, pły-
             nęli małymi statkami, napadali na nich rabusie… a to wszystko po to, aby tam
             przybyć i zostać pochowanym w ziemi świętej. I to się nie nazywa według mnie
             syjonizm, lecz idiotyzm. Ponieważ syjonizm znaczy – żyć w Erec Isroel, przybyć tam
             po to, aby żyć, nie zaś – aby umrzeć, rozumiesz? Zauważył, że jej twarz wydaje
             się ukryta za jakąś zasłoną, na skutek czego jego słowa do niej nie docierały,
             więc przytrzymał mocniej jej ramię i z nerwowym drżeniem w głosie szepnął:
                – Poalej Syjon idzie pod własnym sztandarem i ja będę go niósł. Ty pójdziesz
             z tłumem, abyś nie oberwała z mojego powodu i z powodu… sztandaru, gdy
             pojawią się Kozacy.
                Binele nie chciała słuchać o syjonizmie, ani o wspólnym pójściu na demon-
             strację, nie chciała też, aby on poszedł. Dla niej było to największą głupotą. To
             jak zich lejgn mit a gezuntn kop in a krankn bet arajn . Co oni sobie wyobrażają
                                                         5
             ci poalej-syjoniści, te partie robotnicze – że łażeniem na pochody przeciw ca-
             rowi zatrzymają wojnę, na wzór antycarskich pochodów organizowanych przez
             pobożnych gojów? Dla takich głupot nie miała ochoty narażać się na razy z rąk
             Kozaków.
                I tak niemal pokłóciła się ze swoim ukochanym w tym samym tygodniu,
             w którym stała się narzeczoną. Lecz sam fakt, że widziała Mojszego ożywionego,
             pełnego entuzjazmu i zdecydowania, obudził w niej nowy szacunek do niego.
             Ostatecznie zgodziła się, aby on poszedł na demonstrację, zaś ona, obstając
             przy swoim, zdecydowała się nie iść.
                Gdy leżała na swoim sienniku w mieszkaniu Cypory, wiele myślała o nim,
             o Mojszem francie i dandysie, tancerzu i aktorze, wstydliwym i delikatnym,
             uparciuchu, upartym poalej-syjoniście, któremu nie straszne było bicie z rąk Ko-
             zaków – o Mojszem, swoim przyszłym mężu. Powinna nieco bardziej go słuchać,
             pomyślała, uczyć się od niego rzeczy, na których się znał, a ona nie. Przecież ona
             tak mało wie, nie potrafi nawet czytać i pisać. Rzecz jasna, potrafi dostosować
             się do wszystkiego, uczy się rzeczy na własną rękę, szybko orientuje się w tym,
             co nieznane i nowe, a co napotyka na każdym kroku – i umie przy tym korzystać
             z własnego rozumu. Ale przecież tak często mówi i robi głupoty. Więc może jej



             5    (jid.) Kłaść się ze zdrową głową do łoża boleści – przysłowie oznaczające: bez potrzeby narażać się.  111
   106   107   108   109   110   111   112   113   114   115   116