Page 115 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb „Między miasteczkiem i Łodzią. Opowieść o miłości”.
P. 115
mniała sobie o Mojszem. Jak mogła o nim zapomnieć? Musiała biec, odnaleźć
go… – Szybko podała Herszelemu swój adres. – Na Fajferówce mieszkają też
miejscowi – dodała, aby go uspokoić.
– To jest ta ulica, na której trzeba mieszkać – pokiwał głową. – Stamtąd
wyjdzie zarzewie, które podpali ten przeklęty porządek.
Spojrzała na niego ze zdumieniem.
– Chcę się stamtąd wyprowadzić. Może razem znajdziemy jakieś miejsce?
Z tobą chciałabym mieszkać. Byłoby swojsko. I mogłabym na ciebie uważać, nie
zaś ty na mnie. Widzę przecież, w jakim ubraniu chodzisz – pokazała strzępy na
potarganym rękawie. – A gdzie ty mieszkasz, Herszele?
Przygryzł dolną wargę. Binele czekała na odpowiedź.
– Ja… – zaczał się jąkać – nie mam stałego adresu… – Pochylił się w jej
kierunku. – Z powodów konspiracyjnych.
– Co to znaczy? – nie zrozumiała.
– Wyjaśnię ci. Wszystko ci powiem. Nie można wszystkiego zrozumieć w jedną
noc. Musimy być cierpliwi.
– Ja nie mam cierpliwości. Nie chcę się więcej z tobą rozstawać.
Uśmiechał się przez chwilę.
– Będziemy musieli… dla sprawy. Zrozumiesz mnie… nauczysz się i… staniesz
się moją prawdziwą siostrą.
– Stanę się? – zaniepokoiła się. – To kim jestem teraz, twoją kuzynką?
– Teraz jesteś moją siostrą z krwi… moją siostrą z serca. A to może czasami
być przeszkodą. Dziś nie ma czasu na słabość.
– Nie jestem słaba – wzruszyła ramionami. – Jestem zdrowa jak koń. – Objęła
go i głośno pocałowała go w policzek. – Głupoty mówisz, bo zwariowałeś, tak
jak ja. Tak nagle się spotkaliśmy. Jaką to mogę ci być przeszkodą-szmeszkodą?
Przecież zrobię dla ciebie wszystko, co będziesz chciał. – Ponownie cmoknęła
go w policzek. – Dziś musisz przyjść do mnie na noc. Będę na ciebie czekać
przy oknie. Inaczej dziewczyny się do ciebie przyczepią – mrugnęła ku niemu. –
A teraz muszę lecieć. O dziesiątej będę już w domu. Przyjdziesz?
– Dzisiaj nie – gwałtownie pokręcił głową. – Jutro też nie. Przyjdę pojutrze
o dziesiątej wieczorem. A dokąd teraz biegniesz?
– Nie mogę ci powiedzieć wszystkiego tak w biegu. Racja… tego wymaga…
– Konspiracja? Dobrze, nie pytam więcej. Ale jeszcze pogadamy, co, Binele?
Jeszcze o tym pogadamy? Tylko uważaj na siebie.
– Ty też! – objęła go jeszcze raz, a potem znowu i pobiegła.
Czekała na narzeczonego w mokrym, błotnistym Ogrodzie Kolejowym, gdzie
się umówili. Myśli wypełniały jej troska o Mojszego i radość ze spotkania z Her-
szelem. Nie mogła uwierzyć w to, że go spotkała – jej Herszelego, który był gdzieś
głęboko skryty w tym młodym mężczyźnie, bliskim, a jednocześnie nieznanym
i obcym. Przemawiał do niej dziwnymi, obcymi, a przecież dobrze znanymi sło-
wami – które mało co ją obchodziły. 115