Page 774 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb - Listy do Abraszy.
P. 774

i rozkazał szeptem: „Let’s go!” 540 . Z wycelowanym karabinem zrobił ćwierć obrotu
           w jedną i w drugą stronę i ruchem głowy nakazał parze iść za nim. Uciekinier
           znajdował się prawdopodobnie gdzieś w sąsiedztwie. Poruszali się naprzód, Mi-
           riam i Marek na przedzie. Żołnierz szedł za nimi, ciągle wykonując ćwierćobroty
           z karabinem gotowym do strzału.
             Ani słowa nie zamienili z żołnierzem, nawet po tym, jak wrócili do obozu. Marek
           patrzył z odrazą na niemiecką czapkę oficerską w swojej ręce. Kiedy żołnierz
           kazał podać ją sobie, Marek oddał mu ją takim ruchem ręki, jakby chciał pozbyć
           się wstrętnego robala. Żołnierz pomachał im i odmaszerował.
             Marek i Miriam wlekli się między szeregami szarych baraków, z kasztanowcami
           po obu stronach drogi, i zacięcie milczeli. Wtem Marek skierował głowę ku niej.
             – W mojej drodze tutaj – odezwał się – do Bergen-Belsen, kiedy wędrowałem
           przez Niemcy, przyszedłem nad rzekę. Szeroką rzekę. Nie było nieuszkodzonego
           mostu, żeby przedostać się na drugą stronę. Wszystkie mosty były zatopione
           w wodzie. Wielu z mojego towarzystwa, z którymi wędrowałem, przepłynęło. Ja
           nigdy nie uczyłem się pływać. A jednak wszedłem do wody razem ze wszystkimi,
           wiedząc bardzo dobrze, że mogę utonąć. I rzeczywiście mało co nie utonąłem.
           Z ustami pełnymi wody modliłem się do mojej szczęśliwej gwiazdy, która prze-
           prowadziła mnie przez wszystkie obozy. „Nie pozwól mi zginąć” – prosiłem ją.
           Kopałem nogami, wiosłowałem rękami i napierałem naprzód korpusem. Czułem,
           jak woda mnie wciąga, jak tylko czeka, żebym ustał, przestał wiosłować koń-
           czynami i się poddał… W ten sposób nauczyłem się pływać i pokonałem swoje
           samobójcze tendencje. Bo kiedy otchłań wodna kusiła mnie: „Skończ tę głupią
           grę raz na zawsze”, słyszałem w sobie głos, który domagał się, żebym nie ulegał,
           nie wolno mi ulec, nie teraz, nie po kacecie. Rozumiesz? Ten zagrzewający do
           walki głos był właśnie głosem tchórza we mnie… Bałem się zemścić… Robię
           z siebie głupka i błaznuję w kółko, Miriam… Lecz prawda jest taka, że ja boję się
           prawdy. – Rozpłakał się. – Moi rodzice, zamiast posyłać mnie na studia, powinni
           wysłać mnie na naukę, jak się zabić.


















           540   (ang.) Chodźmy!
   769   770   771   772   773   774   775   776   777   778   779