Page 779 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb - Listy do Abraszy.
P. 779
*
Feldafing, 1 grudnia 1945
Abraszo Kantorowiczu!
Otrzymałam list napisany przez Pana pielęgniarkę – wstrząsający, szokujący,
niepojęty list, w którym w końcu wyznaje mi Pan całą prawdę. Żywię przeko-
nanie, że jest Pan chorobliwym, notorycznym kłamcą, ale to, co Pan pisze tym
razem, nosi rzeczywiście znamiona prawdy. Nie jest Pan moim przyjacielem
Abraszą. Nie mogę sobie jeszcze poradzić z tym faktem. Ale tak właśnie jest.
Jest Pan może sparaliżowany w swoich członkach, ale Pana umysł i język z pew-
nością nie są kalekie. Język straszliwych manipulacji! Manipuluje Pan ludźmi,
aby oni pisali kłamstwa Panu. Może Pan być dumny, że udało się Panu mydlić
oczy nie tylko naiwnej ignorantce, ale także uczciwej szwedzkiej pielęgniar-
ce, tak że zgodnie z Pana wolą musiała mnie okłamywać i nie liczył się Pan
z jej uczuciami.
Tak, Pana wielkoduszna pielęgniarka przygotowała mnie. Ostatnio dawała
mi przygrywkę do prawdy, ale małymi porcjami, niczym pigułki, i nie ustawała
mnie prosić, abym nie przestała pisać do Pana. Naładowała swój list całą masą
bombastycznych idiotyzmów, abym pojęła, jakie znaczenie mają moje listy dla
Pana – samotnej, sparaliżowanej ofiary nazizmu. Teraz rozumiem, czemu Pan
naciskał, abym opowiedziała całe moje życie ze szczegółami. Potrzebował pan
tego, aby mnie efektywnie oszukiwać. Cieszę się, że Pana położenie popra-
wia się, że histeryczny paraliż, który ma związek z szokiem, jakiego Pan do-
znał, można całkowicie uleczyć i że miał Pan teraz siłę, aby skończyć ze swoimi
kłamstwami. Gratuluję!
Jeśli Pan chce wiedzieć, od samego początku miałam poczucie, że coś nie
jest w porządku z naszą korespondencją. Miałam napady wątpliwości i złych
przeczuć. Bałam się gruntownie przebadać tę sprawę. Chwyciłam się tej odrobiny
szczęścia, które myślałam, że mnie spotkało. Tak bardzo chciałam, żeby mój
Abrasza był wśród żywych!
Jak mógł mi Pan zrobić taką rzecz – ocaleniec, mój pobratyniec w doświadcze-
niu obozu? Stroił sobie Pan ze mnie żarty. Igrał Pan z moimi uczuciami, z moimi
nadziejami. Zabawiał się Pan moimi zwierzeniami, tym, że wylałam przed Panem
moje intymne myśli, najświętsze uczucia. Jak mógł być Pan tak brutalny? Jestem
pełna pogardy wobec Pana! Nienawidzę Pana! Jaką nadzieję można żywić wobec
ludzkości, jeśli Pan, ocaleniec, brat w niedoli obozowej, w taki sposób traktuje
byłą więźniarkę, można rzec: obozową siostrę?
Czy w ogóle istnieje coś świętego dla Pana? Mój Abrasza był Pana kuzynem,
nosił to samo imię, co Pan. Ta sama krew płynie w Waszych żyłach. Jak mógł
Pan tak zszargać Jego pamięć? Skąd w ogóle mógł Pan wiedzieć, że mój Abrasza
nie żyje? Przecież pisze Pan w swoim liście, że nie był Pan w obozie Kaufering, 777