Page 758 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb - Listy do Abraszy.
P. 758
Wycieńczone, ledwo dychające szkielety wiezione w nieznanym kierunku, roz-
mawiali o niej – o niej! Strasznie ważne było to usłyszeć. Oznaczało to, że musi
żyć dalej, choćby po to tylko, żeby to pamiętać. Musiała zasłużyć sobie na ich
miłość, zasłużyć sobie na uratowane życie.
– Czasami zadaję sobie pytanie – kontynuował Marek – czy Auschwitz mnie
zmienił, zmienił nas. Wiara w lepszy świat, jak twój tata to nazywał, pomogła, co
prawda, jemu i innym poradzić sobie z kacetem. Lecz ostatecznie to nic więcej niż
tani idealizm. Sam obóz pokazał to dobitnie. Pytam więc, czy Gabi, na przykład,
lub inni przedwojenni ludzie partii będą dalej głosić swoje nierealne polityczne
idee? Czy będą mieli czelność powrócić do przedwojennej wiary w człowieka,
jak gdyby nic się nie stało?
Miriam też zadawała sobie to pytanie. Odezwała się:
– Nie sądzę, żebyśmy w głębi ducha się zmienili. Lecz to, co przeżyliśmy,
z pewnością będzie miało wpływ na nasze życie. Wydaje mi się, że mamy większe
pojęcie o naszych możliwościach i ograniczeniach, lepszą zdolność oceny ludzi
i siebie samych także. Ale, mimo wszelkich wątpliwości… jeśli my nie będziemy
świadomie dążyć do lepszego życia, to kto to zrobi? Nigdy nie będę tancerką,
Marku. Dla mnie taniec był romantycznym dążeniem do piękna, lecz jeśli stracę,
razem z umiejętnością tańczenia, także to dążenie, to co mi zostanie?
Marek nie miał najmniejszego zaufania do człowieka i uważał, że nie polityka,
tylko nauka może uratować świat.
– Zrozum – powiedział – człowiek to bestia. Lecz można mu naukowo dowieść,
że, dla własnego dobra, powinien zachowywać się bardziej odpowiednio. Dlatego
ważne jest zrehabilitowanie nauki, którą Niemcy sprofanowali, którą sprofanowali
również Amerykanie przez zrzucenie bomby atomowej. Przyspieszyła ona, co praw-
da, koniec wojny, lecz otworzyła drzwi do zniszczenia całego rodzaju ludzkiego.
Nauka stała się dla Marka religią, jego filozofią życiową, sensem jego życia.
Skoncentrować się na niej i zgłębić to, co niezbadane, było jedynym szlachetnym
sposobem na odnowienie poczucia braterstwa w człowieku, był o tym przekonany.
Sposób myślenia Marka był uderzająco podobny do sposobu myślenia Malki.
Ci dwoje bardzo dobrze się rozumieli. Dla zabawy często puszczali wodze fantazji
na temat możliwych wiekopomnych odkryć na polu chemii, fizyki i medycyny.
W takich chwilach Malka i Marek patrzyli sobie prosto w oczy, ze wzrokiem
stopionym w jedno iskrami błogości. Niekiedy zdawali się nie zauważać nikogo
wokół siebie. Miriam nie mogła nic na to poradzić i musiała podziwiać, jaka pięk-
na i rozmarzona jest Malka, ta realistka, w takich momentach. Lecz naukowe
ambicje Malki szły ręka w rękę z jej pasją historyczną, z jej zainteresowaniem
naukami społecznymi. Podczas gdy u Marka były one jedynym dążeniem, poza
dążeniem do bycia z Miriam. Wciąż był pod wrażeniem możliwości, jakie teraz
przed nim się otwierały. Wkrótce zapisze się na uniwersytet i będzie studiował,
ile wlezie. To było wszystko, czego chciał, czego dla siebie pragnął.
756