Page 741 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb - Listy do Abraszy.
P. 741

sobie na luksus sporów i ona z Malką rzadko się kłóciły. Lecz teraz można
             poddać się impulsowi. Malka nie powinna tak odejść w ciemną noc. Coś mogło
             się stać jednej z nich. Mogły się zgubić. W getcie czy w kacecie łatwo można
             było się odnaleźć. Lecz szeroki świat jest ogromny jak ocean, w którym można
             zginąć bez śladu.
                Malka zniknęła z oczu. Miriam dreszcz przeszedł po karku. Skoczyła na równe
             nogi, pobiegła do najbliższego rogu i się rozejrzała. Nie miała pojęcia, w którym
             kierunku odeszła Malka.
                – Malka! Malka! – wołała pośród ciemności.
                Nie było słychać żadnej odpowiedzi. Cisza. Noc. Czarne ściany łypały na nią
             czarnymi, błyszczącymi szybami okiennymi. Co teraz będzie? Co musi zrobić?
             Nie mogła sobie wybaczyć. Jakie to głupie! Jakie nieodpowiedzialne! Wyobra-
             żała sobie najokropniejsze rzeczy, jakie mogły przydarzyć się Malce, tej pięknej
             królowej Sabie. I co powie Balcia? Miriam wyobraziła sobie jej twarz. Tego tylko
             im brakowało w tym momencie życia! Co za idiotyzm!
                Przyszło jej do głowy, że nie powinna odchodzić z tego miejsca, gdzie siedziała,
             na wypadek gdyby Malka wróciła. Pośpieszyła więc z powrotem w poszukiwaniu
             tego progu. Wśród nocnej ciszy usłyszała odgłos kroków na chodniku. Ktoś gdzieś
             biegł. Usłyszała, jak Malka woła jej imię. Głośne westchnienie ulgi. Miriam obiecała
             sobie nigdy więcej nie rozdzielać się z Malką w czasie tej podróży, niezależnie
             z jakiej przyczyny. Granatowy kostium Malki zlał się z ciemnością. Wynurzała się
             tylko jej twarz. Złapała Miriam za ramię.
                – Chodź, znalazłam miejsce!
                Miriam poszła za nią. Weszły do piętrowego domku. Z łóżka dobiegł jakiś głos.
                – Guten Abend 504  – powiedział głosem wilka z bajki braci Grimm o Czer-
             wonym Kapturku. W domu nie było światła. Malka trzymała Miriam za ramię
             i podprowadziła ją do łóżka po przeciwnej stronie. Padły na nie obie, nawet nie
             zdejmując „paryskich kostiumów”. Z przeciwległego łóżka dochodziło głośne
             chrapanie.
                Malka wyszeptała Miriam do ucha:
                – Kaleka z jedną nogą.
                – Jakim sposobem on ci otworzył? – zapytała Miriam jakby przez sen.
                – Nie otworzył mi. Drzwi były otwarte, to weszłam. Kule stoją koło łóżka, spójrz.
                Miriam nie spojrzała. Po chwili obie mocno spały.
                Na zewnątrz było jeszcze szaro, kiedy się przebudziły i wyszły z łóżka. Usłyszały
             tego mężczyznę w łóżku, jak mówi: „Auf Wiedersehen” 505 , kiedy ruszyły do drzwi.
                Miasto nadal było wymarłe, spowite szarą mgłą poranka. Lecz powietrze,
             mimo że zimne, zrobiło się przyjemne. Czuły się obie wypoczęte i pełne energii.


             504   (niem.) Dobry wieczór.

             505   (niem.) Do widzenia.                                           739
   736   737   738   739   740   741   742   743   744   745   746